AMPRAGE - Stuck in a Moment
Porywające melodie, wściekłe solówki, dynamika, energia i soczyste brzmienie. Taki właśnie hard'n'heavy powinien być i basta. A już szczególnie, kiedy parający się nim muzycy przywdziewają ciuszki á la późne Motley Crüe i zamieszczają na oficjalnej stronie niestworzone opisy swojego muzykowania. Tymczasem porywające melodie zastępują męczące bułę częstochowskie refreny w stylu: „unleash you try you never reach the sky”, nieciekawe, wyświechtane riffy, we wszystkich piosenkach niemal takie same, a żywiołowość - jak na zespół tego stylu - przypomina słonia w składzie porcelany. Oliwy do ognia dolewa tytułowa ballada, która równie dobrze mogła nosić tytuł: „Podajcie mi respirator”. Muzykiem, który ciągnie ten zespół za uszy do góry, jest wokalista Dave Milligan, mający już na koncie krążek z 1990 roku, z grupą Luv Hunter. Dobrym posunięciem mikserskim było wyrzucenie jego wokalu na wierzch, ponieważ linie melodyczne i jego urozmaicona barwa głosu (zahaczająca o Saxon, Motley Crüe i o Wolf) w zasadzie tworzy tę płytę. Wszystko, co dobre na tym krążku, można przypisać jemu. Nie wiem, jak Wy, ale ja głównie słucham płyt hard'n'heavy, żeby się rozerwać, dobrze bawić, naładować energią i czuć pulsujący rytm, sprawiający, że stopa ma ochotę wystukiwać rytm. Debiutancki album Amprage mi tego nie daje, dobrze, że płyta trwa tylko pół godziny (2,5)