Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

WATAIN czyli pożoga - Warszawa, 14.04.2014

Watain – Klub Progresja Music Zone, Warszawa, 14 kwietnia 2014

Koncert szwedzkiego Watain był niemałym wydarzeniem w stolicy. Ta machina wojenna powstała w 1998 roku w Uppsala i od początku robiła wokół siebie duży zamęt. Obecny front man i wokalista Erik Danielsson oraz koncertowy gitarzysta znani byli z występów w Dissection. To wystarczyło aby zwrócić na kapelę większą uwagę. Pierwszy album grupy Rapid Death Curse jest klasycznym Black/Deathem, jednak nawet na nim czuć już powiew patosu i epickości, z której obecnie słynie grupa. Jednak Kolejny album Casus Luciferi nakreślił kierunek grupy, którym podąża do dziś. Muzycy sami określają siebie jako muzycznie napędzani przed takie kapele jak Venom, Bathory, Metallica i Mercyful fate, mentalnie podążający w myśl oswobodzonego i uwolnionego ducha. I ciężko inaczej ich określić. Ich ostatni album The Wild Hunt wywołał falę mieszanych uczuć w środowisku metalowym. Jedni się w nim zakochali, inni go znienawidzili, jeszcze inni nie potrafią go po prostu słuchać. Mnie urzekł od pierwszych dźwięków i uważam go za arcydzieło. I to właśnie z trasą promującą ten album, zespół wylądował w Polsce.

Ponieważ koncert odbywał się na małej scenie progresji, kapela zanim rozpoczęła musiała przejść przez tłum. Erik niósł wielką, monumentalną pochodnię, którą rozpalił dwa stalowe, krzyże-trójząby Watain, które napędzane gazem, paliły się przez cały występ. Tłem sceny były kraty na których była rozciągnięta skóra, a na niej powieszone zakrwawione kości zwierząt. Przed muzykami, obok mikrofonów, stały statywy z głowami konia czy świń i zatkniętymi weń świeczkami. Przed perkusją okultystyczny ołtarz. Ale nie to powoduje największy klimat koncertu. Najważniejszym elementem był smród ! Słyszałem różne mity odnośnie tego, jednak nie sądziłem że jest on aż tak wyczuwalny. W całej progresji unosił się zapach starego, zgniłego truchła. Dosłownie. Słyszałem różne opinie odnośnie źródła tego zapachu. Że muzycy się nie myją, zakopują ubrania w ziemi jak Dead, że to zwłoki zwierząt na scenie tak cuchną. Nie wiem co jest z tego prawdziwe jednak na mój gust w każdej z tych opinii tkwi źdźbło prawdy. Tego po prostu nie da się opisać.

Rozpoczęli doskonałym Night Vision, które jest również intrem do płyty. Następnie, idąc wzdłuż tracków na albumie, zagrali De Profoundis. Idealny otwieracz. Mocny, nie za szybki, monumentalny, pełen wyniosłości. Trzeci wszedł ukochany przez wszystkich Malfeitor zagrany absolutnie doskonale. Kładł na kolana. Storm of the Antichrist zasiał ogień i zamęt pod sceną. Następnie zajebiście zagrany Puzzles Ov Flesh. Na uwagę zasługuje jednak wykonanie Devil’s Blood, na początku którego Erik, wziął kielich pełen krwi i rozlał go na publikę. Sleepless Evil przypomniało dlaczego Watain uważany jest obecnie za czołowego przedstawiciela Black Metalu. Ostro i bezkompromisowo. Ośmiominutowy Legions of the Black Light był prawdziwą satanistyczną serenadą. Piękno i nienawiść w czystej postaci. Później Total Funeral ze śmiercionośną perkusją i długo wyczekiwany przeze mnie utwór tytułowy z najnowszej płyty – The Wild Hunt. Długi, piękny, monumentalny. Z daleka czuć inspiracje epickim Bathory. Piękne chóry, i rozbrzmiewający wokal Erika. Szkoda jedynie, że nie było gitar flamenco ze studyjnej wersji utworu. Na bis kapela zagrała świetny Outlaw, na sam koniec poprawiła klasykami Sworn to The Dark i The Serpent’s Chalice.

Patrząc na wszystko z perspektywy czasu, był to jeden z najlepszych koncertów na jakim byłem. Klimat, który kapela robi wokół swojej muzyki jest absolutnie niesamowity. Smród, psychodeliczne zachowanie Erika, który oprócz śpiewania, modlił się, zataczał, trząsł, mówił sam do siebie, przerażające stroje i corpsepainty muzyków, prawdopodobnie prawdziwa krew rozlewana na fanów. Istne piekło i pożoga. Żeby to docenić trzeba iść na ich koncert. Po prostu. Jest to jedna z tych kapel, które trzeba zobaczyć przed śmiercią. Przytaczając słowa mojego przyjaciela któremu ich muzyka się nie podoba ale poszedł na koncert aby się do nich przekonać. „No to Watain obronili swoją pozycję” !!!!

Mateusz Borończyk

rightslider_003.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png

Goście

5042428
DzisiajDzisiaj2101
WczorajWczoraj4387
Ten tydzieńTen tydzień17851
Ten miesiącTen miesiąc46079
WszystkieWszystkie5042428
3.144.96.159