Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

SUICIDAL ANGELS - Kraków - 20.02.2015

 

SUICIDAL ANGELS , DR. LIVING DEAD!, ANGELUS APATRIDA, BLOODROCUTED - Fabryka, Kraków - 20 lutego 2015

„Ostre młucenie w krakowskiej Fabryce”

20 lutego w krakowskiej Fabryce mieliśmy dość konkretne młucenie. Wszystko z powodu trasy koncertowej „Conquering Europe” greckiej grupy Suicidal Angels. Grecy w Polsce są już dobrze znani i można powiedzieć, że czują się tu jak u siebie w domu, no może z wyjątkiem klimatu. W trasę, jako swoje wsparcie, zabrali aż trzy międzynarodowe ekipy. Na dwóch koncertach w naszym kraju mogliśmy oglądać również Belgów z Bloodrocuted, Hiszpanów z Angelus Apatrida oraz Szwedów z Dr. Living Dead!

Punktualnie o godzinie 19.00 na scenę weszła pierwsza ekipa. Chłopaki z Bloodrocuted sprawnie i z pasją zagrali swoje 25 minut. Widać było, że cieszą się z samego faktu, że mogą wystąpić. Tłumów nie porwali –  pod sceną była zaledwie garstka ludzi. Mimo wszystko dali z siebie wiele i dobrze się bawili. Muzycznie też wypadli nienajgorzej. Przyznam, że to było moje pierwsze zetknięcie z ich twórczością. Coż mogę powiedzieć, ot nowoczesny thrash grany raczej na jedno kopyto. Ani mnie to ziębi, ani grzeje. Szczerze powiedziawszy tego się spodziewałem. Na pewno się nie rozczarowałem.

Krótka przerwa techniczna i na scenę wchodzi kolejny zespół. Hiszpanie z Angelus Apatrida. Tym razem mamy już do czynienia z nieco bardziej doświadczonym zespołem. Thrashowcy z Półwyspu Iberyjskiego zagrali dobry, mocny i ciekawy set. Pod sceną można było zauważyć nawet pierwsze oznaki życia. Chłopaki promowali swój piąty, pełny album studyjny – „Hidden Evolution”. Szczerze powiedziawszy nieźle im to wyszło. Materiał z płyty, jak na nową falę thrash metalu, jest bardzo, ale to bardzo przyzwoity. Wszystkie kawałki w wersji koncertowej trzymają poziom. Angelus Apatrida udowodnili, że to, co robią, robią bardzo dobrze i profesjonalnie. Po około półgodzinnym secie zeszli ze sceny, a ja pomyślałem, że życzyłbym sobie, aby obecny Megadeth brzmiał tak jak oni…No cóż, pomarzyć zawsze można.


Kolejna krótka przerwa. Trzeba przyznać, że zmiany ekip na scenie odbywały się bardzo sprawnie i kolejne zespoły wychodziły co do minuty, zgodnie z rozpiską. Po paru chwilach usłyszeliśmy pierwsze dźwięki intro i zaczęło się… Dr. Living Dead! to czterech facetów w maskach imitujących trupie czachy z przewiązanymi na czole bandanami. Ich styl można określić jako połączenie thrashu z szeroko pojętym crossoverem, czy momentami nawet core’m. Spróbujcie sobie wyobrazić hybrydę Nuclear Assault z Anthrax, Slayer, S.O.D czy D.R.I. Wychodzi z tego iście wybuchowe połączenie. Dominuje jednak, na szczęście, dość klasyczny thrash. Dawka energii i adrenaliny, jaką zaserwowali Szwedzi, okazała się wystarczająca, by mnie kupić. Przyznaję, łyknąłem to. Wkręciłem się w ten ich występ. Gitarzysta w koszulce ukochanego przeze mnie Dissection od razu przykuł moją uwagę. Wiedziałem, że to będzie udany koncert. I tak też było. Dużo, dużo energii i zaangażowanie muzyków w naturalny sposób przeszło na gęstniejącą z minuty na minutę publikę.

Nie irytował mnie nawet brak solówek, którymi hojnie obdarowali nas już chłopaki z Angelusa i które są nieodłącznym elementem klasycznego thrasha. Wszystko kupy się trzymało i nieźle dupy skopało. To fakt. Wzmożona aktywność ruchowa obserwujących scenę przybyłych gości była uzasadniona. Na występ Dr. Living Dead! nie można patrzeć bez zainteresowania. Po tych zamaskowanych kolesiach naprawdę widać, że kochają to, co robią. Spontaniczność i dobra zabawa to słowa, którymi bym podsumował to, co widziałem.

Przyszedł czas na gwiazdę wieczoru. Grecki kwartet ze słonecznej Hellady gości u nas regularnie i zawsze jest ciepło przyjmowany. Nie inaczej było i tym razem. Pod sceną zebrało się już całe, i tak niezbyt liczne, towarzystwo więc grecka maszyna ruszyła do boju. Szczerze powiedziawszy nie jestem ich najzagorzalszym fanem. Płyty owszem są w porządku, ale mimo tego zawsze mam wrażenie, że to wszystko jest już niebezpiecznie zapętlone. W kółko i na nowo odgrywane. Schemat według mnie już na wyczerpaniu. W zasadzie to wszystko odnosi się do całej nowej fali thrashu. Zawsze mam problemy z odróżnieniem zespołów. No ale nie o tym powinenem się tutaj rozwodzić. Przejdźmy do rzeczy! Grecy niszczą koncertowo. Działają i grają jak dobrze naoliwiona maszyna. Właśnie, maszyna. Wszystko, dosłownie wszystko w ich występie jest dopięte na ostatni guzik. Każdy najdrobniejszy szczegół jest zaplanowany i przećwiczony. Gitarzyści dobrze wiedzą, kiedy mają zarzucić grzywą i w którą stronę. Znają doskonale moment, w którym mają położyć nogę na głośniku i kiedy wziąć wdech i wydech – oczywiście synchronicznie! Nie chcę, żeby zabrzmiało to jak zarzut. W żadnym wypadku! Po prostu panowie taką mają strategię i taki pomysł na siebie i swój wizerunek sceniczny. Nic w tym złego. Wszystko jest diabelnie precyzyjne. Jest to zapewne wynikiem doskonałego ogrania zespołu, co stanowić może tylko ich atut. Suicidal Angels mają już swoją wierną armię fanów i razem z nimi stworzyli bardzo dobry koncert. Zagrali konkretny, wystarczająco długi set, przy którym wszyscy dobrze się bawili, co jest chyba najważniejsze.


Generalnie koncert jako całość mogę uznać za udany. Muzycy, niezrażeni nieco słabą frekwencją, dali z siebie wszystko. Myślę, że headbangerzy też niejednokrotnie dali się złapać w mosh i wyszli z niego z dużą radochą. Wśród publiki nie brakowało młodzieży, co świadczy o tym, że nowa fala młucącego metalu ma się dobrze i tego typu eventy mają swoją przyszłość.

Przemysław Murzyn

 

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

4991424
DzisiajDzisiaj2463
WczorajWczoraj3581
Ten tydzieńTen tydzień14058
Ten miesiącTen miesiąc74257
WszystkieWszystkie4991424
44.192.47.250