Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

BLIND GUARDIAN – Warszawa – 26.05.2015

BLIND GUARDIAN - Progresja Music Zone, Warszawa – 26 maja 2015

Brakuje słów, żeby opisać to co się działo 26 mają 2015 w klubie Progresja Music Zone w Warszawie. Dla wielu fanów mocnego brzmienia to była magiczna noc.  Były emocje,  zaangażowanie, dobra zabawa, a przede wszystkim świetna muzyka i show na światowym poziomie. Główną atrakcją tego dnia był oczywiście Blind Guardian - jeden z najbardziej znanych niemieckich zespołów grających power metal, który dał podwaliny pod ten gatunek. Nagrał wiele świetnych albumów, a najnowszy „Beyond the Red Mirror” na pewno zaskakuje formą i bogatym wykonaniem. To właśnie ten album zespół promował podczas owego wieczoru. Sam krążek rożnie został przyjęty, ale z pewnością nie stało to na przeszkodzie, żeby zagrać świetny koncert. Ta magiczna noc zaczęła się o godzinie 19. Ponura pogoda, wszędzie ciemno i deszczowo, a w klubie zbierała się garstka ludzi. No cóż, support w postaci zespołu Sopor nie był czymś, co mogło kogoś ciekawić, bo jest to jeszcze mało znany zespół. Co ciekawe, trzeba jednak trzeba przyznać, że dopasował się stylem nieco do Blind Guardian. W ich muzyce pobrzmiewał gdzieś jest tam symfoniczny metal, elektronika, heavy/power, a przede wszystkim gothic metal. Uwagę przykuwa bez wątpienia Karolina Keiser która gra na skrzypcach i dowcipny gitarzysta. Kamil Szafraniec. Brakowało tutaj wokalu, ale gościnnie pojawił się Ryszard Wolbach, który również napisał parę kawałków z zespołem. Z ich występów na pewno zapadł „Marsz Cieni” czy „Spacer po tęczy”. A na koniec zespół pozwolił sobie zagrać słynny motyw z „Imperium Kontratakuje”. Były głosy niezadowolenia, ale mimo wszystko Sopor zrobił dobre wrażenie i rozgrzał przed gwiazdą wieczoru. Cała organizacja koncertu jak i brzmienie było bez zarzutu.

Po krótkiej przerwie i miłych życzeniach złożonych przez Kamila dla swojej mamy przyszedł czas na dźwięki epickiego chórku znanego z „The Ninth Wave”. Na żywo ten kawałek wypada znacznie lepiej niż na albumie. Liczne przejścia, ciekawa zabawa i pierwszy wyraźny sygnał ze strony publiki, że nie będzie to smętny koncert bez emocji. Dalej zespół dał nam dawno nie grany „Banish From Sanctuary”. Tutaj już się zaczęło szaleństwo. Publika niemal obowiązkowo zaczęła tańczyć w pogo, ruszać się, a wiele osób cały czas skakało dając znać, że dobrze się bawi. Po raz kolejny  głośno śpiewała też refren utworu. Hansi był w dobrej dyspozycji tego wieczoru, ale nie tylko to dało się zauważyć -  potrafił także jak zwykle „zagadać” i pożartować z publiką. Tak też zwinnie zapowiedział klasyk w postaci „Nightfall”, przy którym publika znów dała czadu. Był głośno zaśpiewany refren i odpowiednia reakcja na tempo utworu. Świetny klimat towarzyszył temu utworowi. Z nieco słabszej płyty „A twist in the myth” zagrano szybszy „Fly” . Potem była kolejna petarda w postaci „Tanelorn”. Oczywiście publika nie zapomniała o skandowaniu „Majesty, Majesty, Majesty” domagając się starego klasyka z debiutanckiego albumu. Początkowo zespół stawiał się i zaprzeczał, że nie zagra tego utworu. Nadzieja jednak była. Kolejny był „Prophecies” i to był dobry wybór jeśli chodzi o nowy materiał. Wszak to bardzo klasyczny kawałek, oddający to co najlepsze w Blind Guardian. Często niemiecka ekipa dawała pole manewru publice, to też wybrała odpowiednią setlistę. Taki „The last Candle” to kolejna okazja by sprawdzić warszawską publiczność. Bardzo fajnie wyszło przedłużenie tego utworu i śpiewanie „Somebodies out there” przez fanów. W moim odczuciu  słabiej wypadł „Miracle Machine”, ale wrażenie zatarł klasyk w postaci „The Lord of the Rings”. Przy nim fani śpiewali cały utwór i znów na sali zapanował magiczny klimat niczym w jakiejś starej karczmie. Coś pięknego, można było poczuć ciary na plecach. Publika naprawdę nie oszczędzała się i kiedy w końcu zespół dał fanom „Majesty” to na sali doszło do jeszcze większego ożywienia.  Pierwszą część koncertu zamknął kolejny kolos w postaci „Imaginations from the Other Side”. Nie zagrano „Wheel of Time”, ale w zamian pojawił się „Into the Storm”, co się okazało kolejnym dobrym ruchem w kierunku zachęcenia publiki do zaangażowania. Być może już sam fakt, że koncert był rejestrowany zmotywował fanów niemieckiej ekipy. Dalej zagrano energiczny „Twilight of the Gods” i rozbudowany „And then There was Silence”, który znów był idealny do rozgrzania publiczności. Zespół zszedł po tym kawałku, a publiczność zaczęła krzyczeć „Valhalla, Valhalla, Valhalla!”. Ostatni bis rozpoczął kolejny kolos w postaci „Sacred Worlds”. Niesamowity klimat zbudowano w „The Bards Song – In The Forest”. Publika na czas tego utworu usiadła na podłodze i faktycznie można było poczuć się jak w lesie, gdzie grana jest bardowa pieśń. Brakowało już tylko ogniska i lasu by było to wszystko idealne. Na sam koniec dwa klasyki, dwa killery, dwa utwory, które na finiszu doprowadziły publikę do ekstazy. Świetny zespół, świetna setlista, ale ta noc nie była by taka wyjątkowa, gdyby nie tak udana publika i w sumie to właśnie nasza publiczność z Progresji zasługuje na największe brawa, bo to właśnie dzięki nam ta noc była taka magiczna. Ten kto nie był ma czego żałować.

Łukasz Frasek

rightslider_005.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5041361
DzisiajDzisiaj1034
WczorajWczoraj4387
Ten tydzieńTen tydzień16784
Ten miesiącTen miesiąc45012
WszystkieWszystkie5041361
3.145.115.195