Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

PARADISE LOST, LUCIFER – Gdańsk – 22.10.2015

PARADISE LOST, LUCIFER – Klub B90 – 22 października 2015

Właściwie jak powinna być napisana rzetelna relacja z koncertu metalowego? Metalowego… dziwnie to brzmi. W szkole średniej do której uczęszczałam mieściła się sala z napisem Metalowcy. Jak słyszę to określenie mam skojarzenia z liceum. A więc Metalowcy co o tym sądzicie? Czy ciekawa relacja to schemat z poczytnych gazet? No wiecie, data, potem ciąg tytułów, rozpłaszczanie się nad tym czy innym instrumentalistą, a na koniec oczywiście umiejętnie wplecione pozdrowienia dla kogoś, kogo w życiu na oczy nie zobaczycie. Cóż, chyba niektóre formy są dość oczywiste. Przecież nie opiszesz koncertu bez miejsca i daty - powiecie. Jednak stworzenie tekstu, który przeniesie Was choćby na minutę w to miejsce, w ten klimat, w konkretne realia, nie jest takie łatwe.  Wiem jedno, każdy z nas inaczej odbiera to samo wydarzenie, a bezpośredni wpływ na ten klimat ma zwykle historia. Tak, właśnie historia. Bo spoglądamy na scenę z innej perspektywy.  Bardzo subiektywnej perspektywy podyktowanej gustem muzycznym wypracowanym przez sploty wydarzeń i przypadki z naszego życia. Przez wybory, których dokonujemy włączając tę czy inną płytę. I tak dla mnie Paradise Lost to prawdziwy powrót do przeszłości. Dziś uświadomiłam sobie, że dość dalekiej przeszłości. Pierwszy mój koncert tej grupy to Marlboro Sopot Rock Festival w 1995 roku. Dwadzieścia lat temu… paradiselostplakat mPiękne to były lata. Nauczyły mnie słuchać najlepszej muzyki jaką wydał ten dziwny świat. Okazało się, że miłość ta w przeciwieństwie do innych pozostała we mnie do dzisiaj. To właśnie przez pryzmat własnej historii spoglądam dziś na tę scenę. Dość sentymentalnie i z wiązką wspomnień, do których zawsze warto wrócić. Podobnie odebrałam nowy krążek Paradise Lost, który trafił w moje ręce w czerwcu tego roku. „The Plague Within” to płyta, która dosłownie mnie zachwyciła. Nie potrafię użyć innego określenia. Nie trudno się więc domyślić, że informacja o jesiennym koncercie w B90 bardzo mnie ucieszyła. Tym bardziej, że trasa promuje nowy materiał co dawało nadzieję na ciężkie, growlowe misterium. Paradise Lost nie próżnowało przez ostatnie lata, ale niestety nie powstało z tej pracy nic co przyciągnęłoby moją uwagę. Teraz pojawiła się szansa na zmianę i ja się tej szansy trzymałam kurczowo aż do dnia zero. I dzień zero nadszedł. Takiej kolejki pod tym budynkiem to ja jeszcze nie widziałam. Dreptałam tam z mężem moim osobistym jakieś 20 minut. Co ciekawe ogonek długo się nie kurczył bo wciąż pojawiali się nowi słuchacze. Klub znany z punktualności tym razem wyszedł naprzeciw oczekującym i przesunął początek koncertu o kilkadziesiąt minut. W tym czasie ja już dotarłam do środka. Niby czwartek, a takie tłumy. „Frekwencja w klubie to duży plus i zaskoczenie, że w Trójmieście jest taki dobry odzew na koncerty”- dodaje Michał Grall zapytany o swoje odczucia pokoncertowe. Pozwólcie, że pojawią się tu też inne osoby dzięki którym zmienimy odrobinę perspektywę. Może będzie ciekawiej? Andzia i Loth widzą sytuację przed klubem nieco inaczej: „Początek setu Paradise Lost opóźnił się o 20 min ze względu na opieszałość fanów, którzy przybyli na ostatnią chwilę” - i dodają - Dla tych, którzy przyszli punktualnie, pokaz ogni Teatru Taro był rewelacyjnym początkiem wieczoru w B90”. Czy opieszałość fanów była powodem? Nie jestem pewna. Niektórzy stali z godzinę na zewnątrz. Może jakieś drugie wejście by się przydało? Tak więc w klubie lekki chaos. Już prawie godzina minęła od kiedy ze sceny zszedł Lucifer, który poprzedzał dzisiejszą gwiazdę. „Support zaczął swój set punktualnie utworami będącymi mieszanką Black Sabbath i hardrocka z lat '70. Reakcja publiczności była umiarkowana, podejrzewamy że względu na niedostrojony wokal Johanny Sadonis, natomiast muzycznie - rewelacja. Zmiana wokalistki byłaby dobrym kierunkiem w rozwoju zespołu” - wspominają Andzia i Loth. Tymczasem wnętrze B90 zapełniało się z prędkością pendolino. Jest piwko i przywitania bo jeszcze czekamy. I wreszcie ten moment kiedy światła gasną, a ze sceny docierają pierwsze potężne dźwięki „No Hope In Sight”. Dla każdego fana to elektryzujące przeżycie. Set lista ciekawa, nie oczywista, a przez to całość spójna, utrzymana w konwencji ciężkiego grania rodem z ubiegłego wieku. I pomyśleć, że większość z tych kompozycji to właśnie materiał z ostatniego wydawnictwa. Zarejestrowałam między innymi „An Eternity Of Lies”, „Terminal” i fenomenalną zapowiedź najnowszej płyty "Beneath Broken Earth". Starsze kompozycje to chociażby „Entchantment” z „Draconian Times” czy „The Painless” z „Gothic”. Set koncertowy opierał się głównie na "The Plague Within", sporadycznie tylko przeplatany innymi numerami. I nie byłby zły, gdyby nie to, że koncertowo najnowsze tracki brytoli nie mają tyle energii i polotu. Dały radę singlowe "No Hope in Sight" czy "Beneath Broken Earth", reszta już raczej nie”- tym razem swoje zdanie dodaje Grall. „Koncert był urozmaicony utworami z całej dyskografii zespołu. Począwszy od bardzo ciężkich klimatów aż po stylistykę Depeche Mode. Fanom mogło się podobać lub nie, o czym świadczy wyjście części publiczności po 2/3 koncertu. Mega atrakcją były światła sterowane przez "świetliczkę", która wraz z zespołem śpiewała teksty każdego utworu.”- dodają Andzia i Loth. Usłyszeliśmy też „Flesh From Bone” czyli najszybszy utwór Paradise Lost - jak zażartował ze sceny Nick. Zresztą to nie pierwszy i nie ostatni żart Holmes’a tego wieczoru. Wokalista na scenie wyraźnie czuje się jak ryba w wodzie. Brytyjczycy z Halifax spotykają się na próbach od 1988 roku co zapewne daje im pewien rodzaj poczucia spójności ze sceną.  Wyraźnie jednak stanowisko perkusisty dotknęło jakieś fatum. Adrian Erlandsson to już czwarty pałker w Paradise. Z drugiej strony porównując ilość zmian personalnych w polskich bandach stwierdzenie „już czwarty” przestaje być aż tak wyraziste. Wróćmy jeszcze na chwilę do frontmana. Wydaje mi się, że trochę przesadzone są stwierdzenia mniej życzliwych osób, że Nick już nie daje rady. Co właściwie znaczy, że nie daje rady? Wokal mu siada? Za stary jest? Absolutnie się z tym nie zgadzam i tu aż się prosi o kilka wykrzykników. Otóż dla mnie głos bez zarzutu w każdym wydaniu. Nick Holmes czarował wokalnie. Zaśpiewał nadzwyczaj czysto. Zarówno jego śpiew jak i growle były bardzo udane, co przy niezłym brzmieniu potrafiło przyprawić o dreszcze.” – mówi Grall. „Idąc na ten koncert, nie spodziewałem się zbyt wiele bo nie należę do fanów Paradise Lost. Jednakże zostałem zaskoczony znakomitym koncertem, w którego klimat wciągnął mnie niezwykle charyzmatyczny Nick Holmes. Plusy to znakomite nagłośnienie i mięsiście brzmiące gitary, a przede wszystkim dobry śpiew Nicka Holmsa, nie gorszy niż jego growl” – dodaje Crowbar.  Holmes ma zaledwie 44 lata, a znam paru starszych co głosem potrafią przytłoczyć nie jedną młodą gwiazdkę. Czas szybko upływa i kolejne kompozycje spadają ze sceny wprost w uszy rozgrzanej publiki. Czy na pewno wszyscy na sali coś piją? – pyta Nick. Pokrótce mówiąc oceniam ten występ na bardzo dobry. Dziwi mnie trochę końcowy bis w postaci "Say Just Words", bo chyba nie jest to trafny wybór na zakończenie”- wtrąca Grall. I jeszcze zagadka z doliny ironii. Dlaczego tak krótko? Główny set to zaledwie godzina i jakieś dwadzieścia minut na bisy. Za krótki koncert – potwierdza Crowbar - Chociaż lepiej zagrać krótko, konkretnie, wyciągając esencję swoich najlepszych dźwięków niż długi rozwleczony, niekończący się set”. Ja jednak mówię wprost: Panowie, my chcemy dłużej. To było coś jakby gra wstępna.

Małgorzata "Margit" Bilicka

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

5037166
DzisiajDzisiaj1226
WczorajWczoraj3656
Ten tydzieńTen tydzień12589
Ten miesiącTen miesiąc40817
WszystkieWszystkie5037166
3.143.17.128