MOONSPELL, DAGOBA – Gdańsk – 31.10.2015
MOONSPELL, DAGOBA – Klub B90 – 31 października 2015
Wielka burza w szklance wody - tylko tak potrafię określić zamieszanie jakie powstało w tym roku w wyniku polskich obchodów amerykańskiej wersji Halloween czyli święta znanego nam głównie z filmów dla dzieci. To tylko naiwna zabawa, która od dawna nie ma nic wspólnego z tradycyjnymi obrządkami, które kultywowali wiele lat temu Celtowie. Mowa o Samhain, celtyckim święcie, które jest podwaliną zachodniej wersji Halloween. Samhain było dniem godzenia się z oczywistością śmierci. Ten czas poświęcano na poszukiwanie obecności zmarłych, na rozmowy z nimi, zadawanie trudnych pytań. Uroczystościom towarzyszyły obrzędy ofiarne oraz orgiastyczne, które zagwarantować miały płodną ziemię i godne życie w nadchodzącym nowym roku. Przebierano się zapobiegawczo, w celu odstraszenia złych duchów. I co to ma niby wspólnego z dzisiejszym „cukierek albo psikus”? Litości, niech ludzie mają chwilę beztroski w tym pełnym przykrych niespodzianek kraju. I wspominajmy swych bliskich na co dzień, nie tylko od święta. Cmentarze otwarte są w każdy dzień roku. Tylko od nas zależy, co ocalimy i o czym będziemy pamiętać. Osobiście trochę śmieszą mnie te wymazane czerwoną farbą gęby i poowijane bandażami ręce i nogi, ale nie dajmy się zwariować. Ostatecznie droga do B90 upstrzona była efektami pracy bujnej wyobraźni młodzieży poprzebieranej w zmory rodem z… kabaretu. W klubie spokojniej, bardziej gotycko. Część osób zajęła miejsca siedzące. Dosłownie parę godzin przed gigiem opublikowano na stronie informacje, iż jeden z supportów nie dotrze. Z powodu awarii autobusu Jaded Star odwołał występ. Niestety nie wszyscy zdążyli doczytać wiadomość z ostatniej chwili co spowodowało dość długie oczekiwanie na kolejną kapelę. Dagoba nie zawiodła. Pokazała jak można najlepiej zabrzmieć w tym miejscu. Nie ukrywam, że nie jestem zwolenniczką takiego grania ale docenić umiem. Po półgodzinnej przerwie na scenie pojawili się muzycy Moonspell, który promował obecnie najnowsze wydawnictwo „Extinct". Z tego właśnie albumu usłyszeliśmy dwa pierwsze utwory. Gotycki charakter występu potęgowała gra świateł, wybuchy pary oraz rekwizyty w postaci czaszek i potężnych organów rodem z kościelnego koszmaru. Czy można wybrać lepszy scenariusz na Halloween? Muzyka jednak broni się sama. Portugalczycy już drugi raz byli gośćmi B90 i nie wyglądało na to, żeby ktoś był znudzony. Wręcz przeciwnie, publika bez zająknięcia skandowała takie szlagiery jak „Awake" czy „Opium”. Ręce w górze i głośne okrzyki towarzyszyły nam przez większość wieczoru. W czerwonej nieco groteskowej pelerynie Fernando Ribeiro odśpiewał kultową „Vampirię”. Ale i potańczyć było można. Folkowa „Ateagina” wyzwoliła w publiczności prawdziwy zew natury i kilkoro fanów pląsało przebierając odnóżami w rytm tego nieco osobliwego utworu. Myślę, że ciekawostką był też utwór "Magdalene" z kontrowersyjnego albumu „Sin/Pecado”. Ricardo Amorim silnie zaznaczył swoją obecność bogatymi solówkami, a także małym show w postaci jasnego oświetlenia i spadających wprost na gitarzystę płatków śniegu. Ładne to było. Set trwał około 90 minut. Zakończony oczywiście trzema bisowymi kompozycjami, a w tym między innymi „Everything Invaded”. I to był jeden z tych koncertów, po którym odczuwasz satysfakcję i lekki niedosyt. Przejmujący, mroczny, refleksyjny - taki jak lubię.
Małgorzata "Margit" Bilicka