Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

Sabaton - Wrocław - 29.08.2016

SABATON -  „Wrock for Freedom”  Zajednia MPK -29 sierpnia 2016

Sabaton urósł do rangi bardzo ciekawego zjawiska. Nie dość, że udowodnił, że na polu heavy metalu wciąż można osiągnąć sukces popularności - od zera, własnymi siłami, stanąć na półce heavymetalowych melomanów obok Helloween i Gamma Ray (coś niebywałego!), to jeszcze wypracował sobie rolę propagatora historii. W dobie rosnącej „mody” na rozbudzanie postaw patriotycznych, jego rola mogła okazać się bezcenna. Popularny, przystępnie grający zespół okazał się znakomitym medium przekazującym opowieści historyczne. Co więcej, wśród ludzi na co dzień niesłuchających metalu stał się on dziurką od klucza do podglądania „niedostępnego” świata „cięższych brzmień” (działa to zapewne na zasadzie festynu rycerskiego czy strażackiego, podczas którego ludzie „z poza” pełni podziwu biorą do ręki miecz czy strażacki kask, chwilowo czując się częścią tego niesamowitego świata, jednak wiedząc, że nie wkroczą  w jego progi). Organizatorzy specjalnej edycji „Wrock for Freedom”, znakomicie wyczuli tą rockowo-historyczno-ludyczną atmosferę. Zaproszenie Sabaton okazało się strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że impreza nazwą i lokalizacją nawiązuje do wrocławskiej „Solidarności”, to jeszcze tegoroczna edycja miała uświetnić otwarcia nowej instytucji na mapie stolicy Dolnego Śląska – Wrocławskiego Centrum Historii.  

Podobnie jak w 2011 roku, Sabaton wystąpił na płycie dawnej zajezdni autobusowej przy ul. Grabiszyńskiej - w miejscu będącym kolebką wrocławskiej „Solidarności”. Na występie zgromadziła się różnorodna publika: ludzie młodzi, starsi, dzieci, rodziny. Wyglądała zupełnie inaczej niż na pierwszych koncertach Sabaton w Polsce w 2007 roku (rety, jak ja się cieszyłam, ze zobaczę ten mało znany zespół!). Zupełnie inaczej rysowała się także setlista. Prawie 10 lat temu grupa miała na koncie nieco więcej mocniejszych numerów, a muzyka nie opierała się tak wybitne jak dziś na wygrywanych przez klawisze melodiach. Dzisiejsze koncerty Sabaton – choć świetne jako widowisko, pełne pasji i mocy – to jednak cień tych sprzed kilku lat. Zespół zwyczajnie zrezygnował z grania kilku dawnych klasyków (jak choćby często pojawiającego się „Into the Fire”) na rzecz nowszych utworów. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że zamiast tych bardziej „metalowych”,  wybiera te najbardziej chwytliwe, skoczne, okraszone dużą ilością klawiszy. Podejrzewam, że bardziej odpowiada to tej części publiki, dla której Sabaton jest jednym z niewielu „cięższych” zespołów jakich słuchają. Nie można mieć wszystkiego.  Choć koncert rozpoczął się tradycyjnie „Ghost Division”, ze starszych numerów wybrzmiały jedynie… „Attero Dominatus”, „Primo Victoria” i „Metal Crüe” . Jeśli uznać „Coat of Arms” i „The Art of War”  za starsze płyty, z nich usłyszeliśmy „Uprising”, „The Art of War” i „40:1”. Jako, że zespół promował najnowszy album, „The Last Stand”, zaprezentował zeń cztery numery. Pojawił się między innymi „Blood of Bannockburn” obalający mit o tym, że Sabaton zjada swój ogon. Choć ten folkowy eksperyment grupy jest różnie odbierany (mi kojarzy się nieco z „Z kopyta kulig rwie”), na pewno urozmaica powtarzające się wciąż motywy serwowane przez Szwedów. W przeciwieństwie do „Blood of Bannockburn”, zagrany we Wrocławiu „Winged Hussars” wybrzmiał niemal znanym już motywem - aż dziwne, że zespół nie gra medleya składającego się z „Winged Hussars” i „The Art of War”, byłaby to świetna atrakcja.

Wrocławski koncert należał już do nowego tournée, dzięki czemu mogliśmy zobaczyć show, które Sabaton przygotował na całą trasę. Trzeba przyznać, że wątki kabaretowe stały się już trwałym elementem występów Sabaton i jedną z ich marek rozpoznawczych. Tym razem fantastycznie udał im się motyw z zagraniem coveru Scorpions, „Wind of Change”, w którym wszystko się układało, dopóki nie pojawiło się gwizdanie… które z początku nieudane, sprytnie przeszło w „gwizdanie” otwierające utwór „To Hell and Back”. Ciekawe, że na ten błyskotliwy motyw nie wpadli przy promocji poprzedniej płyty, z której „To Hell and Back” pochodzi. Mieliśmy też okazje, jako jedni z pierwszych, podziwiać w akcji nowego gitarzystę, Tommy’ego Johansonna, który okazał się też wprawnym dodatkowym wokalistą.

Koncerty Sabaton – mimo zmieniającej się nie zawsze na korzyść setlisty – za każdym razem są świetnie przygotowane, nastawione na show, wciągające publiczność do zabawy i przede wszystkim emanujące pozytywną energią. Nie warto od nich oczekiwać riffowej czy kompozycyjnej uczty. Jeżeli pogodzimy się z tą, bądź co bądź, ludyczną konwencją, dostaniemy pełen energii show zagrany przez szalenie cieszącą się tym co robi ekipę. Koncert z okazji „Wrock for Freedom” dostarczył dodatkowo tyle przyjemności, że był w dogodnej komunikacyjnie lokalizacji, dobrze zorganizowany, nagłośniony, a na terenie imprezy można było zjeść lody oraz napić się lokalnego piwa. Centrum Historii Zajezdnia otwarto dla zwiedzających kilkanaście dni później. Co ciekawe, koncert Sabaton był wydarzeniem z cyklu imprez – Wrocław-Europejska Stolica Kultury 2016. Spodziewalibyście się czegoś takiego te 10 lat temu?

Katarzyna „Strati” Mikosz

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

5054846
DzisiajDzisiaj2379
WczorajWczoraj3081
Ten tydzieńTen tydzień8325
Ten miesiącTen miesiąc58497
WszystkieWszystkie5054846
18.118.200.197