Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

Angelcorpse, Stillborn, Voidhanger, Ragehammer - Kraków - 30.10.2016

Angelcorpse, Stillborn, Voidhanger , Ragehammer – Klub Żaczek – 30 października 2016

Na ten koncert pojechałem podwójnie zniszczony i wkurwiony. Zniszczony po piątkowym rozpierdolu, jaki w warszawie zafundowało Suicidal Angels. Wkurwiony, bo w sobotę miałem być na koncercie Dark Funeral, ale w pociąg, którym jechałem, postanowiła uderzyć jakaś baba jadąca autem, przez co nie dotarłem do Katowic.

Do Krakowskiego klubu Żaczek dotarłem o 19, czyli wtedy kiedy otwierane były bramki. I tutaj szok, tłum ludzi, głównie starzy wyjadacze koncertowi. Kolejka do wejścia tak długa, że udało mi się wejść jak Ragehammer grał już pierwszy numer. Jeszcze dość mała publika na nich, była od samego początku koncertu namawiana przez wokalistę do napierdalania się pod sceną. Nie wiem, czy bardziej brutalna była muzyka, którą Ragehammer gra czy to, co wokalista Tymek robi swojemu karkowi na scenie. Materiałowo skupili się na debiutanckiej płycie, ale nie zapomnieli też o demie. Kontakt z publiką był krótki i wulgarny, czyli taki jak powinien być przy tego typie muzyki.

Voidhanger zespół, na który bardzo czekałem tego wieczoru. Mając w pamięci ich bardzo dobry koncert przed Mayhem udałem się bliżej sceny. Już od samego początku ich występu wybuchł taki młyn, że zastanawiałem się, czy z tego klubu coś jeszcze zostanie, bo w końcu to dopiero drugi zespół. Akustycznie wszystko było słychać bardzo dobrze, a zespół po prostu grał niszcząc wszystko, co się dało wokoło. Zagrali przekrojowy set z uwzględnieniem utworów z ostatniego splitu. Na zakończenie zagrali chyba najbardziej wyczekiwany swój wałek ,,Dni Szarańczy”.

Na Stillborn udałem się do baru uzupełnić płyny. Ich koncert oglądałem z boku i nie ukrywam, parę razy zdarzyło mi się ziewnąć. Nie jestem ich wielkim fanem, może to dla tego ich koncert wydawał mi się strasznie monotonny. Zresztą zgromadzili dość dużą publikę, żywo reagującą na ich muzykę, ale widziałem dość sporą ilość osób opuszczających salę podczas ich koncertu. Od znajomego, który jest ich wielkim fanem usłyszałem, że był to najlepszy koncert tego wieczoru, cóż niestety mam inne zdanie.

No i wreszcie zgniła wisienka na tym torcie obrzydliwości Angelcorpse. O ich koncercie można by było powiedzieć tylko tyle, że weszli rozpierdolili i zeszli jak by nigdy nic. Zagrali dość krótki, bo jednak niespełna 50 minutowy przekrojowy set, ale za to bardzo intensywny. Dawno nie widziałem takiego rozpierdolu pod sceną, aż miło było patrzeć na tych ludzi dewastujących siebie nawzajem. Angelcorpse skupili się głównie na swojej debiutanckiej płycie, która obchodzi w tym roku 20 lat od wydania. Cały ten brutalny koncert dodatkowo nakręcany przez złowieszczą grę świateł sprawiał wrażenie, jakby się było w piekle. Dodatkowo lider zespołu podkreślał swoją wielką radość z grania w Polsce i widać było, że nie są to, tylko puste słowa. Po zakończeniu setu cała sala skandowała jeszcze nazwę zespołu, ale wyszedł jeszcze tylko Pete po to, żeby podziękować za koncert i utwierdzić wszystkich w przekonaniu, że to naprawdę już koniec. Ja mimo krótkiego występu byłem totalnie zniszczony.

Jako podsumowanie mogę tylko powiedzieć, że jestem w szoku, że nikomu nic się w młynie nie stało i że po takich koncertach z tego klubu zostało coś więcej niż gruzy. Wielki szacun, dla organizatora za zoorganizowanie tak zajebistego gigu na światowym poziomie.

Kacper Hawryluk 

rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5051306
DzisiajDzisiaj1920
WczorajWczoraj1225
Ten tydzieńTen tydzień4785
Ten miesiącTen miesiąc54957
WszystkieWszystkie5051306
3.15.190.144