Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

Blindead, Lonker See - Gdynia - 5.11.2016

Blindead, Lonker See - Klub B90 - 5 listopada 2016

Po długiej ciszy, dwuletniej przerwie w koncertowaniu i trzyletniej od wydania krążka „Absence” nadszedł czas na zmiany. Trójmiejski Blindead nie próżnował przez te długie miesiące. Wkrótce po ogłoszeniu tożsamości nowego wokalisty na świat przyszły single zapowiadające nowy materiał wydany pod tytułem „Ascension”. Płyta wzbudza dość skrajne osądy głównie pod względem stylistycznym. Dziś zwolennicy tego typu grania mieli okazje wysłuchać najnowszego albumu na żywo i zdecydować czy ścieżka wybrana przez Blindead jest na tyle porywająca, aby dać się nią ponieść bez względu na odstępstwa od dotychczasowych dokonań.

blindead f2

Mimo deszczu, w sobotni, listopadowy wieczór w B90 zebrała się spora gromadka fanów, przyjaciół i ciekawskich. Początek może nie był zbyt obiecujący, lecz z upływem dźwięków zagęszczenie na sali wyraźnie wzrosło. Na dzisiejszy koncert przewidziano tylko jeden support i tenże z drobnym opóźnieniem pojawił się w pełnym składzie na scenie. Lonker See, bo o tym zespole tu mowa, jest dobrze znaną lokalnie formacją w której skład wchodzi Bartosz "Boro" Borowski (gitara) i Joanna Kucharska (bas i wokal) , Tomasz Gadecki (saksofon) i Michał Gos (perkusja). Uwielbiam saksofon więc spodziewałam się wyjątkowych doświadczeń. Całość to bogate utwory zagrane z wysoką dbałością o dźwięki i saks od którego ciary przebiegały truchtem po plecach. Niestety dziś kompozycje Lonker See nie do końca przypadły mi do gustu. Jakkolwiek absolutnie nie mam nic do zarzucenia wykonawcom, to nie jestem przekonana czy repertuar trójmiejskiej grupy był idealny jako otwieracz na tym właśnie koncercie.

Przejdźmy do meritum. Chwilę po godzinie dwudziestej pierwszej na scenie pojawili się długo oczekiwani muzycy. Czarne koszule i minimalistyczna scenografia są jednocześnie pełnym wyrazu elementem show. Nowy wokalista, Piotr Pieza, świetnie wpasowany w klimat, aż miło popatrzeć. Basista Matteo z przyczyn zawodowych nie mógł wyjechać na obecną trasę, a na jego miejsce w zastępstwie zaproszono warszawskiego muzyka Michała Zyberta. Mike spisał się świetnie i jeśli cała trasa wyglądała podobnie to mogę tylko pogratulować wyboru. Setlistę otworzył „Hearts”- pierwszy utwór z nowego krążka. Wszyscy zebrani byli bardzo ciekawi jak wypadnie nowy członek zespołu, ja również. Jeśli mam być szczera to było poprawnie. Świetne góry niestety nie całkowicie rewanżowały nieco gorzej brzmiące doły. Utwór po utworze wokalista wyraźnie się rozśpiewywał, ale sądzę, że aby osiągnąć doskonałość musi jeszcze odrobinę popracować. Nowe kompozycje zagrane na żywo zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie.  Szczególnie cięższe partie zasługują na wysokie noty i tu duża pochwała dla instrumentalistów. Mateusz Śmierzchalski i Marek Zieliński to istny wulkan energii. Usłyszeliśmy głównie materiał z najnowszego wydawnictwa. Dopiero bisy dały możliwość sprawdzenia nowej barwy głosu w nieco starszych utworach. Zespół na scenę został wywołany dwa razy, a klarowne zaangażowanie i entuzjastyczny odbiór ze strony rodzimej publiczności wyraźnie sprawiło muzykom dużą radość. Setlistę, a tym samym bisy zakończył „A7bsence”- ostatni utwór z płyty wydanej w 2013 roku.  Cały występ okraszony został bardzo korzystnie wpasowanymi światłami i wizualizacjami skrupulatnie dobranymi do konkretnych utworów. Wyświetlane obrazy są stałym elementem koncertów Blindead, a ich dopasowanie do muzyki wprowadza widza w pewien artystyczny trans, który osobiście bardzo doceniam. Dlatego też nie bardzo podobało mi się pojawiające się na ekranie co kilkadziesiąt sekund logo klubu i informacja o błędzie systemu. Cóż, nie wszystko będzie zawsze doskonałe. Dzisiejszy wieczór mimo paskudnej, deszczowej pogody zaliczam do udanych. Niewątpliwie dodatkową atrakcją dla mnie był piękny, rudy lis, który przebiegł mi drogę w drodze klubu. Czy to na szczęście? Liczę, że tak.

Małgorzata "Margit" Bilicka

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

5040788
DzisiajDzisiaj461
WczorajWczoraj4387
Ten tydzieńTen tydzień16211
Ten miesiącTen miesiąc44439
WszystkieWszystkie5040788
3.128.198.21