Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

Saxon, Last In Line, Girlschool - Warszawa - 21.11.2016

SAXON, Last In Line, Girlschool - Progresja Music Zone - 21 listopada 2016

Saxon od 30 lat dość regularnie pojawia się w Polsce. Było więc bardzo prawdopodobne, że trasa „The Battering Ram World Tour”, promująca najnowszy – już 21 – album tej legendarnej brytyjskiej formacji dotrze również nad Wisłę. Podobnie jak przy poprzednich koncertach Saxon w Polsce, był to jedyny występ tej formacji w naszym kraju, tak więc fani w Progresji dopisali – tym bardziej, że Biffa i spółkę poprzedzali Girlschool i Last In Line.

Zdziwiłem się trochę, że to Girlschool, było nie było również bardzo znany zespół nurtu Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu, rozpoczyna koncertową stawkę, ale skoro niebawem Accept ma supportować Sabaton, to widocznie tak musiało być. Cztery dziewczyny z Girlschool nie przejęły się zbytnio tą sytuacją, a pół godziny, które miały do dyspozycji wykorzystały maksymalnie, wykonując osiem utworów. Przeważały wśród nich oczywiście starsze utwory wybrane z dwóch pierwszych albumów. Zaczęły więc od  „Demolition Boys” i „Hit And Run”, przed którym Kim McAuliffe zakrzyknęła chwacko „Napierdalać Warszawa!”, czym wzbudziła entuzjazm całkiem licznej już publiczności. Ze staroci poleciały jeszcze „Future Flash”, „Watch Your Step” i przebojowy „Emergency” na finał, nie mogło też zabraknąć dynamicznego „Race With The Devil” - coveru The Gun, jednak przez wielu traktowanego jako autorski numer Girlschool. Enid Williams, Kim McAuliffe i najmłodsza w ich gronie Jackie Chambers dzieliły pomiędzy siebie partie wokalne bądź śpiewały razem, muzycznie też było bardzo zacnie – nie spodziewałem się, że prawie 60-letnia i dość korpulentna Denise Dufort tak dobrze radzi sobie za bębnami. Była też, nieliczna w tej sytuacji, ale jednak, reprezentacja nowego albumu „Guilty As Sin”, to jest „Come The Revolution” i „Take It Like A Band” i po 35 minutach żegnane owacyjnie Girlschool zeszły ze sceny.

Last In Line mieli do dyspozycji 45 minut, tak więc mogli wykonać nieco więcej utworów. Jimmy Bain niestety nie doczekał trasy promującej album „Heavy Crown”, ale został zastąpiony przez równie wyśmienitego basistę Phila Soussana, znanego choćby z zespołu Ozzy'ego Osbourne'a, a koledzy zadedykowali swemu zmarłemu w styczniu przyjacielowi „Starmaker”. Z nowości zabrzmiały też „Devil In Me” i „Martyr”, ale podstawą były utwory Dio z dwóch pierwszych albumów tej formacji, czyli „Holy Diver” i „The Last In Line”. Vivian Campbell i Vinny Appice szaleli niczym za najlepszych lat Dio, wspierał ich w tym klawiszowiec Erik Norlander, a wokalista Andrew Freeman bez zarzutu radził sobie z wymagającymi partiami nieodżałowanego Ronniego Jamesa. Ognisty „Stand Up And Shout” na początek, mocarny „Straight Through The Heart”, majestatyczne „Holy Diver” i „The Last In Line” oraz przebojowy „We Rock” na finał – jedyne, do czego można było mieć zastrzeżenia to fakt, że trwało to zdecydowanie za krótko, ale zespół zapowiedział w pokoncertowych rozmowach z fanami, że wróci do Polski jak najszybciej.

Saxon był wyczekiwany przez fanów i poprzedzony tradycyjnym intro „It's A Long Way To The Top (If You Wanna Rock 'N' Roll)” AC/DC pojawił się na scenie punktualnie o 21.30, by zawładnąć nią na półtorej godziny. Zaczęli od tytułowej nowości z najświeższego krążka „Battering Ram”, później też sięgnęli po kolejne pochodzące zeń utwory: mroczny „The Devil's Footprint” i „Queen Of Hearts”, przeważała jednak klasyka i utwory rzadziej ostatnio wykonywane. Serię utworów tytułowych zaczął „Sacrifice”, był też „Solid Ball Of Rock”, poprzedzony basowym solem Nibbsa Cartera „Strong Arm Of The Law”, „Killing Ground” i wieńczący podstawową listę utworów „Wheels Of Steel”. Szalejąca, często skandująca nazwę grupy i śpiewająca niejednokrotnie z Biffem Byfordem publiczność sprawiła, że szerokie uśmiechy praktycznie nie schodziły z twarzy muzyków, a Saxon kolejno dorzucał swe kolejne asy, jak: „Heavy Metal Thunder”, „Never Surrender” czy nowszy „Chasing The Bullet”. Po tym utworze Biff dał słuchaczom możliwość wybrania kolejnego numeru spomiędzy „Stand Up And Be Counted” i „See The Light Shining” - stanęło na tym drugim. Werwy, energii i animuszu, tym już w większości dość leciwym, muzykom Saxon mogliby spokojnie pozazdrościć znacznie młodsi koledzy po fachu, było też czego posłuchać, a i Biff był przy głosie. Szczególne wyrazy uznania należą się tu 63-letniemu perkusiście Nigelowi Glockerowi, który niedawno miał problem z pękniętym tętniakiem mózgu, ale wrócił do formy i do zespołu, perfekcyjnie nabijając tempo na dwóch stopach swego imponującego zestawu.

W setliscie nie zabrakło też monumentalnego „The Eagle Has Landed” z popisami Paula Quinna, kultowego „Dallas 1 PM” z przepiękną solówką Douga Scarrata oraz rozpędzonych „And The Band Played On” i nowszego „Let Me Feel Your Power”. Po 90 minutach i 16 wykonanych utworach Saxon zeszli ze sceny, ale bisy były oczywistością  - kwestią otwartą było tylko pytanie ile ich będzie i co zagrają, bo w czasie tej trasy dość swobodnie żonglują repertuarem. „Ace Of Spades” Motörhead grywali już wcześniej, nie była to więc niespodzianka, ale ten hołd dla Lemmy'ego wypadł naprawdę imponująco. Po „747 (Strangers In The Night)“ Biff zapytał co mają zagrać i tu zaskoczenia nie było, słuchacze prosili bowiem wyjątkowo zgodnie o niezwykle popularną w Polsce w latach 80. balladę „Broken Heroes”. Ten swoisty koncert życzeń trwał nadal i zabrzmiał równie kultowy epicki „Crusader”, a po nim, zdawałoby się nieodwołalnie wieńczący koncert, „Denim & Leather“. Publiczność jednak nie rezygnowała, Biffowi nie pozostało więc nic innego, jak tylko demonstracyjnie spojrzeć na zegarek wykrzyknąć „Two hours!“ i wysyłać fanów do domu, ale zagrali jeszcze „Princess Of The Night”. Tak więc był to chyba jak dotąd najdłuższy koncert w ramach tej trasy, bowiem w Anglii, Francji, Niemczech czy Holandii kończyli maksymalnie na 21 utworach, a bywało też, że grali ich tylko 17. Po tak gorącym przyjęciu przez polskich fanów kolejny koncert Saxon nad Wisłą jest jednak na 100 % kwestią czasu i wcale nie zdziwiłbym się, gdyby był jeszcze dłuższy od tego w ramach „The Battering Ram World Tour”.

Wojciech Chamryk

Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk

rightslider_005.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5033069
DzisiajDzisiaj785
WczorajWczoraj2397
Ten tydzieńTen tydzień8492
Ten miesiącTen miesiąc36720
WszystkieWszystkie5033069
18.119.139.59