Persistence Tour 2017, Suicidal Tendencies, Agnostic Front, Municipal Waste - Warszawa- 19.01.2017
Persistence Tour 2017, SUICIDAL TENDENCIES, Agnostic Front, Municipal Waste - Progresja Music Zone - 19.01.2017
Przyjeżdżając na Persistence Tour 2017 do warszawskiej Progresji nie byłem jakoś zbyt empatycznie nastawiony do lineupu – niby fajnie, bo hardkorki-wpierdolki i crossovery razem wzięte, ale czegoś mi w tym wszystkim brakowało. Nie wiedziałem tylko czego.
Z braku zainteresowania supportami stwierdziłem, że wbijam dopiero na Municipal Waste – ostatecznie wchodząc do klubu zobaczyłem jak Walls of Jericho wydaje z siebie swoje ostatnie dźwięki, zamyka mordę i spierdala ze sceny. Chwila przerwy, więc wyszedłem na zewnątrz, żeby nie dostać nagłej hipotermii po uprzednim wejściu do klubu z zimnego dworu dwie minuty temu. Udało się. Temperatura w normie i chumoj dobły, więc w luźnej rozmowie ze znajomymi przeczekałem przerwę techniczną przed Municipal Waste.
Wchodząc z powrotem do klubu jednak dopadła mnie pierdolona zmiana temperatury i zaparowały mi okulary :c, ale byłem mądry kupując je, ponieważ wybrałem szkła, które same odparowują po chwili. W sumie mogłem zainwestować w szkła fotochromowe, które automatycznie się przyciemniają gdy dojdzie do kontaktu z promieniowaniem UV. Zajebisty patent, nie? Tak więc po wyczekaniu przysłowiowej chwili ruszyłem przed siebie patrząc przez moje odparowane szkiełka na mordzie ku scenie i przygodzie. Gdy tylko Odpady Komunalne weszły (lub raczej wylały się) na scenę, w klubie zawrzało. Z takim rozpierdolem powinien to być support Exodusu jako lekcja podstawowych kroków Toksycznego Walca. Młyn, krew, pot i rozpierdol – tylko tak jestem w stanie zdefiniować to, co działo się podczas występu MW. Niestety nie zdążyłem nawet dopić piwa zanim koncert się skończył. Taki już urok crossoverów.
Pełen adrenaliny z poprzedniego gigu doskonale się bawiłem na Agnostic Front – jest to zespół, który chciałem kiedyś „przy okazji” zobaczyć na żywo. W końcu ową okazję miałem i muszę powiedzieć, że jestem bardzo pozytywnie zaskoczony ilością energii, którą Agnostic Front dostarcza ze sceny swoim fanom. Tym razem jednak moje (kolejne już) piwo skończyło się równo z końcem występu nowojorczyków.
Na Suicidal Tendencies latałem już wystarczająco napierdolony, więc nie inwestowałem w kolejnego browara, tylko leciałem w młyn. Ekipa z Los Angeles konkretnie dojebała do pieca – już na początku wjechało You Can’t Bring Me Down i wszyscy pod sceną ruszyli w dziki bój. Wypowiedzenie się o grze chłopaków jest trochę ciężkie, ponieważ Lombardo to jebana bestia i jego napierdalanie w bębny zagłuszało resztę zespołu – ma jebaniec pierdolnięcie, trzeba mu to przyznać. Set był dość przekrojowy, aczkolwiek skupiający się na promocji najnowszego albumu „World Gone Mad”, jednak, jak wskazywał opener ich gigu, nie zabrakło też starszych utworków. Cały występ wprawiał w zachwyt, lecz pozostawił lekkie uczucie niespełnienia. Chciałoby się więcej. Chciałoby się dłużej. Czekam na kolejny koncert.
Lavish