Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

Hammerfall - Wrocław - 22.10.2018

Hammerfall - Klub A2 – 22 października 2018

Jak ten czas leci! Hammerfall obchodzi w tym roku dwudziestolecie „Legacy of Kings”. Tak, dwudziestolecie. Tyle nawet nie miały płyty Helloween w momencie, gdy Hammerfall wydawał ten krążek. Choć dla wielu z Was szwedzka ekipa to wciąż „ten młody zespół nowej fali heavy metalu”, dla wielu młodszych fanów to taki sam klasyk jak wspomniany Helloween czy inny Manowar. Właśnie z tej zależności doskonale zdaje sobie sprawę Hammerfall. Pół żartem, pół serio Joacim Cans podpytywał nas czy wiemy, co to jest winyl i czy widzieliśmy już kiedyś Hammerfall na scenie. W ten dowcipny sposób postawił swój zespół na tej samej chronologicznej półce co klasyki heavy metalu. Wzniesionych rąk do hasła „widzę Hammerfall po raz pierwszy” było więcej niż tych „widzę Was po raz kolejny”, co znakomicie pokazało, że lokalizacja koncertu była trafiona. W tej części Polski Szwedów jeszcze nie było i luka wreszcie została zapełniona. I to jak!

Po mizernym koncercie Armored Dawn występ Szwedów spłynął na nas jak łaska bogów. Choć był to typ koncertu reżyserowanego całkowicie od choreografii po konferansjerkę, dało się wyczuć zionącą ze sceny radość i pasję. Wbrew pozorom to nie takie oczywiste. Niektóre koncerty Hammerfall, jakie widziałam, sprawiały wrażenie sprawnie odegranego show „ku uciesze gawiedzi”. W tym październikowym naprawdę można się było zatracić. Naprawdę. Nawet mimo wycyzelowanej choreografii. Oscar Dronjak zmieniał gitary jak rękawiczki (w tym na szpetną gitarę w kształcie młota), przebierał koszulki i zamieniał się z Nogrenem i Larssonem miejscami, wymachiwał gitarą „na Accept”, a nawet w kawałku „Threshold” wykonywał wraz z nimi układ polegający na kroczeniu do przodu raz od prawej, raz od lewej nogi. Te choreograficzne ozdobniki nie przesłoniły jednak tego właściwego rdzenia koncertu. Rzeczywiście wykonanie, brzmienie i forma wokalna Cansa były znakomite. Szwedzi celebrując jubileusz „Legacy of Kings”, nie tylko zagrali klasyczne „Heeding the Call” i „Let the Hammer Fall”, ale też rozpętali szaleńczą radość grając krótki medley z tego krążka. Co ciekawe, drugim dawniejszym krążkiem, któremu poświęcili więcej uwagi, był „Crimson Thunder”. Z tej płyty Szwedzi zagrali nie tylko klasyczny hit „Hearts on Fire”, ale też majestatyczny numer tytułowy oraz „Riders of the Storm”. Oczywiste było, że z równie dużą atencją panowie potraktują ostatni krążek. Poza tymi „pakietami” kawałków, w setlistę wplecione były numery z prawie wszystkich krążków, nawet z nieco „kontrowersyjnego” „Infected” - kawałek „B.Y.H.” Cans tradycyjnie poświęcił swojej miłości do Saxon.

Z pewnością wrocławski występ Hammerfall to gejzer energii. Wpadające w ucho hity i sympatyczna konferansjerka sprawiły, że śmiało można dodać epitet „pozytywnej”. Jest to ten sam typ „pozytywnego” koncertu, który reprezentuje - z tych starszych - Helloween i - z tych młodszych - Sabaton lub Powerwolf. Choć nie było w nim miejsca na spontaniczność, ogrom dobrego materiału i jego świetne wykonanie sprawiło, że odbiór koncertu był kapitalny. Czekamy teraz na dwudziestolecie „Renegade”. To się będzie działo! Dla nas to rocznica szczególna, ponieważ to właśnie od press touru promującego „Renegade” rozpoczęła się nasza prawdziwa przygoda z wywiadami.

Katarzyna „Strati” Mikosz

rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4990777
DzisiajDzisiaj1816
WczorajWczoraj3581
Ten tydzieńTen tydzień13411
Ten miesiącTen miesiąc73610
WszystkieWszystkie4990777
54.166.141.52