Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

Sólstafir, Arstidir, Louise Lemon - Gdańsk - 20.11.2018

SÓLSTAFIR, Arstidir, Louise Lemon - Klub B90 - 20 listopada 2018

Informacje o zbliżających się koncertach Sólstafir są dla mnie zawsze fantastyczną informacją. Mimo, że jestem fanką zespołu dopiero od kilku lat, sympatia ta jest nad wyraz szczera, a obecny wizerunek grupy przekonuje mnie o wiele bardziej, niż wcześniejsza, mocno black metalowa twórczość. Zeszłoroczny, szósty album Islandczyków przyniósł kolejną dawkę alternatywnego, post-metalowego grania. Ogólnie jednak wiadomo, że to dwie poprzednie płyty – „Svartir Sandar” (2011) i „Ótta” (2014)  ugruntowały pozycję grupy i przysporzyły jej rzesze fanów. Dziś kolejny raz miłośnicy zimnego, skandynawskiego klimatu, zebrali się aby wysłuchać na żywo utworów „Fjara” i „Miðaftann”.  Z racji czysto jesiennej pogody, dekadenckie okoliczności towarzyszyły nam również w drodze do klubu, a światła na stoczniowych żurawiach wyłaniały się z mgły z mroźnym majestatem. Tak, otoczenie klubu B90 zdecydowanie pasuje do muzyki zespołu Sólstafir.

solstafir gdansk

Koncert w gdańskim klubie to pierwszy z występów na niewątpliwie bardzo długiej, jesienno-zimowej trasie zespołu. Polskim fanom dane było usłyszeć twórczość Sólstafir kolejno w Trójmieście i w Warszawie. Europejskie tournée obejmuje trzydzieści jeden przystanków i kończy się 22 grudnia w stolicy Irlandii. Na całej trasie, wymiennie, zobaczyć możemy aż pięć supportów. Gdańsk miał przyjemność gościć dwie z towarzyszących grup. Na początek pół godziny na zaprezentowanie swojej twórczości miała Louise Lemon – wokalistka, która wydała w tym roku debiutancki album „Purge”. Muzykę Szwedki określa się jako „death gospel” i jest to bardzo melodyjny, mroczny i mocno osobisty przekaz. Przez niektórych fanów określany jako magiczny i może nawet coś w tym jest. Chwilę po zakończeniu tego występu na scenie pojawił się islandzki Arstidir. Ten zespół jest już znany polskiej publiczności, ponieważ rok temu towarzyszył Solstafir w Krakowie. Tegoroczna wizyta połączona jest z promocją czwartego albumu „Nivalis”. Ciekawostką może być informacja, że dzień wcześniej Ragnar Ólafsson (klawisze, wokal), występował ze swoim projektem solowym w gdyńskim Blues Clubie. Mam wrażenie, że obie propozycje bardziej by pasowały to tegoż właśnie klubu. Nie jestem przekonana czy tak delikatna i wręcz zmysłowa muzyka jest odpowiednim supportem dla dynamicznego grania, jakie prezentuje Sólstafir.

solstafir obrazek

Zaczęli od „Nattfari” z płyty „Masterpiece of Bitterness” i to był tylko przedsmak. Gdy na scenie pojawili się członkowie zespołu, wiadomo już było, że delikatnie raczej nie będzie. Zawsze zaskakujące jest dla mnie jak potężną moc ma koncertowe granie. Dźwięki, które w domowym zaciszu pomagają odnaleźć spokój, w warunkach klubowych nagle wyrywają z butów. I tak też było. Mimo zwolnień i ciężkiego, depresyjnego wręcz brzmienia, wciąż jest to mocne, metalowe granie. Adalbjörn Tryggvason potrafi zahipnotyzować głosem i jednocześnie przekazać ogrom energii. Posiada też poczucie humoru, co udowodnił rzucając kilka trafnych żartów. Może był to efekt skupienia na treści, a może lekkie obawy związane z pierwszym gigiem na trasie, faktem jest że kontakt z publicznością nawiązał dopiero bliżej drugiej połowy występu. Ale nie tylko frontman skupił na sobie uwagę. Sólstafir to jedna z nielicznych grup, w której każdy ma coś szczególnego do przekazania, zarówno poprzez dźwięki jak i wizerunek. Jedna z nielicznych grup, gdzie wyraźnie widać, jak wielką część życia jej członków stanowi muzyka. Panowie mają wyjątkowy talent do przekazywania własnych emocji, a dowodem na to są chociażby teksty śpiewane w ojczystym języku oraz wyjątkowo ciekawe partie gitarowe. Utwory prawie nigdy nie są odgrywane od linijki. Dodatkowe smaczki koloryzują wydźwięk kompozycji, jednocześnie nie burząc konstrukcji - tak się gra z pasją. Zespół promował głównie ostatnią płytę, ale nie skupił się wyłącznie na kompozycjach z „Berdreyminn”. Nie zabrakło najbardziej znanych utworów, które mają w sobie coś prosto z islandzkich zaświatów. Coś co nie pozwala uwolnić się od tych dźwięków jeszcze przez wiele godzin po gigu. I ta „Fjara” zagrana na bis… brawo Panowie, brawo Sólstafir!

Tekst: Małgorzata "Margit" Bilicka

rightslider_005.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4963819
DzisiajDzisiaj1210
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień4769
Ten miesiącTen miesiąc46652
WszystkieWszystkie4963819
54.172.169.199