Sex & Witchcraft Tour 2023 / Sexmag + Gallower + Armagh + Nekkrolust - Łódź - 09.04.2023
Sex & Witchcraft Tour 2023 / Sexmag + Gallower + Armagh + Nekkrolust - Klub Wooltura, Łódź - 09 kwietnia 2023
W związku z ekscytującym wydarzeniem, jakim był niewątpliwie początek wspólnej europejskiej wycieczki Gallower i Sexmag, powrót do łódzkiego klubu Wooltura smakował w-y-b-o-r-n-i-e!
Dotarliśmy z kumplami dość wcześnie, rozsiadając się na pięterku, słuchając jednym uchem dźwięków z prób, jakie jeszcze odbywały się w piwnicznej części klubu. Po kilkunastu minutach zjawiali się muzycy dając możliwość dopaść do tego, co lądowało na dotychczas pustych stołach. Największym zainteresowaniem cieszyły się pamiątkowe, limitowane rzecz jasna, koszulki Gallower i Sexmag z unikatowym motywem trasy Sex & Witchcraft 2023. Można było również zaopatrzyć się w suweniry warszawskiej grupy Armagh, która była jedną z dwóch załóg, jakie zdecydowały się dodać otuchy kolegom przed wyjazdem, dzieląc z nimi scenę w Łodzi. Drugą był Nekkrolust, pochodzący, jak i headlinerzy, ze śląska.
No dobra, w końcu piwnica została otwarta i wieczór magii, metalu i seksu mógł się rozpocząć! Kurz ze sceny zmiotła młodzież z Nekkrolust. Był to dla tego trio pierwszy koncert! Serio – tak chłopaki mówili mi potem w kuluarach. Tym bardziej wielki szacunek dla nich, że zdecydowali się przyjechać i zagrać na tak grząskiej ziemi. Powstali w zeszłym roku, mają już swoje demo „Night Of The Whore”, a niedługo chcą zająć się pełnym albumem. Mimo, że słychać było niedostatki warsztatowe, to energia, z jaką rzucali kolejne numery porwała do zabawy kilkanaście osób. Nie od razu Rzym zbudowano, więc też nie ma się co czepiać, a raczej przyklasnąć i dopingować na dalszej drodze. Zwłaszcza, że to, co grają i jak grają może intrygować. Nekkrolust ujmuje na pewno tym, że ich garowy Vomithammer jest również głównym wokalistą, przywodząc na myśl od razu Dana Beehlera z Exciter czy Chrisa Reiferta z Autopsy, a przy tym chłopak naprawdę daje radę! Razem z nim basista Equinox oraz gitarzysta Angelslaughter szyli, momentami chaotyczny, speed/black metal. Paradoksalnie jednak braki w umiejętnościach aż tak nie raziły, a nawet fragmentami dodały smaczku. Myślę, że warto się grupie przyglądać i za jakiś czas bardziej krytycznym okiem ocenić, jeśli jakikolwiek progres się nie pojawi.
Po przerwie lekko zaczerwienioną publiczność mieli rozgrzać do czerwoności panowie z Armagh. Muszę się przyznać, że wcześniej nie miałem po drodze, choć nazwa mignęła raz czy drugi. Cieszyłem się więc, że w końcu będzie okazja na kontakt z muzyką kwartetu, tym bardziej, że drugi album „Serpent Storm” (2022) od jakiegoś czasu zbiera naprawdę pozytywne opinie. Pod sceną zgęstniało i od razu warszawska grupa wciągnęła do zabawy. Może nie wytworzył się jakiś dziki młyn, ale były pięści w górze, śpiewy i machanie głowami. Muzyka na następcy „Cold Wrath Of Mother Earth” z 2019 roku to efekt zmiany kierunku z black/heavy na hard/heavy. Takie zabarwienie miała właśnie większość kawałków jakie wybrzmiały tego wieczoru. W swoich kompozycjach umiejętnie używają wyraźnie słyszalnych pierwiastków Manilla Road i Thin Lizzy. Gitarzyści Galin Soulreaper oraz Vikk Vandall serwują dobre riffy i solówki, a pierwszy z nich raczy również charakternym wokalem. Sekcja zbudowana jest na elastyczności basu Toma Cultcommandera połączonego z siłą jaką dysponuje Al Atom Smasher, zresztą nowy członek zespołu. Generalnie Armagh, mimo odmiennej aury niż pozostałe drużyny, dał absorbujący koncert, któremu absolutnie nie brakowało mocy. Sądzę, że istniała duża szansa na zapamiętanie go przez tych, co melodie cenią sobie nie mniej niż srogi łomot.
Kilkanaście minut odpoczynku i ruszamy dalej. Czas przyszedł na bohaterów trasy Sex & Witchcraft. Najpierw scenę we władanie wziął Gallower. Kurczę, nie aż tak dawno pisałem o występie w Toruniu i mógłbym wrażenia, po prostu, skopiować. Od pierwszych minut ich żarłoczny niczym szarańcza black/thrash opętał wszystkich podchodzących zbyt blisko sceny. Na jej brzegach osadzała się piana z ust tych, którzy najzagorzalej machali łapami i darli się razem z basistą/wokalistą Tzarem. Za ich plecami z kolei szalał młyn destrukcji większej niż wszystkie huragany nawiedzające USA. Amok. Oddanie. Łeb w sokowirówce. Nocturnitier szarpał dusze riffami, a Speedfire każdym uderzeniem w bębny wbijał publiczność w posadzkę. Naturalnie program występu oscylował wokół utworów znajdujących się na obu wydawnictwach grupy. Dupska smagały kompozycje z debiutu „Behold The Realm Of Darkness” (2020) jak i z promowanej cały czas EP „Eastern Witchcraft” (2022). Ciężko tutaj coś więcej pisać, bo zwyczajnie szkoda mi nie mogących wziąć udziału w tym srogim garbowaniu skóry. Gallower jeńców nie bierze. Jak macie fantazję i możliwości – łapcie ich na tej trasie!
Na koniec wieczoru Sexmag wrót do piekła nie uchylił, tylko rozwarł szeroko jak nogi kurtyzany, wsysając zebranych. Potem z hukiem zatrzasnął i zszedł ze sceny. Ogniem gitar palili skórę maniaków kłębiących się pod sceną. Będących w istnym szaleństwie dźwięki raniły do krwi, wyszarpując kawałki mięsa. Nad wszystkim unosił się fetor trupów, odurzając umysły. Stęchlizna drażniła nozdrza. Szybkie tempa perkusji trzymały w ryzach jak bat na galerze. Rozkręciły wściekły młyn, w którym nikt się nie oszczędzał. Wokal rozdzierał gęste powietrze jak sztylet rozcinający gładkie szyje młodych ofiar pewnej hrabiny. Krew płynęła strumieniem, brudząc posadzkę. W tle słychać było śmiech. Pierwotny metal jak pierwotne instynkty. Wulgarność. Plugastwo. Bestialstwo riffów. Niepohamowana żądza. Dziczyzna. Sięgnęli po ciosy z EP „Sex Metal” (2021), taśm demo „Żelazna dziewica” (2022) oraz „Nagrobek kurtyzany” (2020). Maniak, Sabat, L.V. i Truposz obrócili wszystko w pył, nadając jednocześnie klarowny przekaz swojej sztuki.
Adam Widełka