Saxon, Girlschool - Kraków - 20.02.2025
SAXON, Girlschool - Klub Studio, Kraków - 20 luty 2025
Orzeł wylądował! Niestety, tym razem obyło się bez stalowego ptaszyska, niegdyś zdobiącego scenografię koncertów Saxon, ale niewielka to strata wobec jakości, jakiej doświadczyliśmy tego czwartkowego wieczora. Krakowski koncert legendy brytyjskiego heavy metalu był niczym innym jak triumfem. Jak inaczej nazwać to, że zespół istnieje na scenie już równo pół wieku? Jak zignorować fakt, że wokalista Biff Byford, mający na karku ponad 74 lata, nadal w świetnej formie znajduje się na scenie (mimo, że wedle plotkarskich informacji, rankiem tego dnia doświadczył sporych problemów zdrowotnych), a tylko jeden z obecnych członków grupy jest przed 60-siątką? Nie da się nie zauważyć, że mimo wielu perturbacji na przestrzeni dekad, zmian w obowiązujących trendach muzycznych czy kruszeniu się składu grupy, Saxon broni się w ostatnich latach zarówno materiałem studyjnym jak i scenicznymi harcami. Nie będziecie raczej zaskoczeni, że od razu zdradzę wam swoją opinię - był to koncert absolutnie świetny. Choć nie obyło się od drobnych problemów.
Saxon korzystają obecnie, ze standardowej dla gwiazd o legendarnym statusie, sztuczki, w której wykonują na żywo w całości swój najbardziej bodaj znany album. Mowa oczywiście o “Wheels Of Steel”, który faktycznie wybrzmiał od początku do końca mniej więcej w środkowej części koncertu. Czy był to zabieg potrzebny? Moim zdaniem nie do końca, bo zawsze w takich sytuacjach istnieje ryzyko, że odgrywanie zawartości płyty okaże się zgubne dla dynamiki koncertu. Nie ukrywam, jakby kawałki takie jak “Suzie Hold On”, “Street Fighting Gang” czy “Freeway Mad” zastąpić innymi, na przykład z tak udanych płyt jak “Unleash The Beast” czy “Lionheart”, to nikt raczej by nie narzekał. Jednak czy możemy zabronić muzykom świętowania rocznicy jednego ze swoich najlepszych dokonań?
Zespół zaczął z przytupem od “Hell, Fire i Damnation” z ostatniej, tak właśnie zatytułowanej płyty i przebywał potem na scenie ponad 100 minut. Z nowości nie zabrakło jeszcze “1066” i “Madame Guillotine”. Jak zwykle w naszym kraju, wielkim przeżyciem było usłyszenie “Broken Heroes”. Chociaż tym razem, przeżycie to było nieco zepsute bójką jakichś pijaczków, w której w ruch poszedł gaz pieprzowy, drapiący potem w gardło już do końca koncertu. To drugi ze wspomnianych problemów. Swoją drogą, gdzie była wtedy ochrona? Oprócz tego wielu powodów do narzekań nie dostrzegłem, ani nie usłyszałem. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że nie zabrakło hitów takich jak “And The Band Played On”, “Crusader” czy zagranych na koniec, kiedy z grupy powoli już uchodziła energia, “Denim And Leather” czy “Princes Of The Night”. Energia nie uchodziła jednak z publiczności, która do końca niezwykle żywiołowo wspierała muzyków przy kolejnych kawałkach.
Na koniec dodam, że z wielką satysfakcją przyjmuję też obecność na scenie, znanego z Diamond Head, Briana Tatlera, który zastąpił na gitarze jednego z założycieli grupy, Paula Quinna, który kilka lat temu zrezygnował z grania tras koncertowych. Brian doskonale wpasował się swoim stylem w Saxon i mimo, że gry Paula nieco mi brakuje, to raczej nie można napisać, aby zespół na tej zmianie stracił. Brain swoją uroczą osobowością sceniczną (chciałbym być w tej formie w jego wieku) i świetną grą stanowi dziś solidny filar brytyjskiej legendy.
W roli supportu pojawiły się również klasyki, w tym żeńska grupa Girlschool, chociaż tym razem wsparta przez perkusistę. Był to solidny, hardrockowy set okraszony coverami w postaci “Bomber” Motorhead i “Race With the Devil” z repertuaru The Gun. Dziewczyny sprawiały wrażenie radości z każdej chwili na scenie i tutaj nie było żadnej, przysłowiowej popeliny. Girlschool to zespół z epoki, który wykuwał stal w tym samych czasach jak Saxon, niejedno już przeszedł i cieszy mnie to, że gra do dziś. W składzie pojawili się jeszcze Grand Slam, również znani z owych lat, ale z przyczyn organizacyjnych, nie udało mi się na początek ich koncertu dojechać.
Igor Waniurski