Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

"Nie robimy nic na siłę" (Cochise)

Ta białostocka ekipa konsekwentnie i od lat robi swoje, wydając w ciągu pięciu lat aż cztery udane albumy. Najnowszy z nich „The Sun Also Rises For Unicorns” to nie tylko najmroczniejsze, ale też najmocniejsze dzieło Cochise, tak więc nie mogliśmy nie skorzystać z okazji, by nie przepytać na tę okoliczność gitarzysty i wokalisty grupy:

HMP: Proces tworzenia trwa chyba u was nieustannie, skoro płyta „118” ukazała się w lutym ubiegłego roku, a już w grudniu mieliście gotowy materiał na kolejny album?

Wojtek Napora: Dokładnie tak. Teraz też pracujemy już nad kolejną płytą. To sprawia, że się nie nudzimy i zawsze mamy coś do roboty (śmiech).

Paweł Małaszyński: To prawda. Nie zauważyłem byśmy mieli jakieś dłuższe przerwy. Drugiego października ukazała się nasza najnowsza płyta „The Sun Also Rises For Unicorns”, a my już wybraliśmy i pracujemy nad nowymi kawałkami na płytę numer pięć. Nikt nie wie ile mu zostało czasu.

W takiej sytuacji maksymalnie ogrywacie nowe utwory na próbach, by wejść do studia z materiałem dopiętym w 100 % - podobnie było i tym razem? Pewnie ewentualne poprawki czy zmiany w poszczególnych kompozycjach wprowadzacie właśnie na etapie prób, w studio koncentrujecie się już tylko na nagrywaniu?

Paweł: Nowe kawałki nie tylko są ogrywane na próbach, ale także mają swoje premiery na koncertach. Lubimy je konfrontować z publicznością zanim znajdą się na płycie.

Wojtek: Tak. Nie lubimy tracić czasu w studiu. Wolimy się solidnie przygotować, nagrać demo i uwzględnić ewentualne poprawki przed wejściem do studia.

Było to pewnie tym bardziej istotne, że warstwę instrumentalną „The Sun Also Rises For Unicorns” nagraliście na setkę w The Rolling Tapes Studio i z tego co pamiętam, to jest to pierwsza wasza płyta zarejestrowana tą metodą i nowe doświadczenie dla was jako muzyków?

Wojtek: Już przy pracy nad „118” sporą część instrumentów rejestrowaliśmy na setkę. Tym razem poszliśmy o krok dalej i wszystkie numery zarejestrowaliśmy w ten sposób. Studio Rolling Tapes daje takie możliwości więc chętnie z tego skorzystaliśmy, właśnie po to, by doświadczyć czegoś nowego. Wyszło lepiej niż się spodziewaliśmy.
Czwarty album i czwarty nagrany pod okiem Daniela Baranowskiego. Wygląda na to, że macie do niego ogromne zaufanie i śmiało można określić go mianem piątego członka zespołu, takiego waszego George'a Martina? (śmiech).

Wojtek: Bez dwóch zdań. Nikt nawet nie śmie z nim polemizować w kwestiach studyjnych (śmiech).
Wokale zostały zarejestrowane w jego Nagrywatorni i ponoć nagranie całości tych 13 utworów zajęło wam naprawdę bardzo mało czasu?

Wojtek: Tak jak mówiliśmy wcześniej, do nagrania wolimy się dobrze przygotować. Poza tym mamy już jako takie doświadczenie w pracy studyjnej więc wszystko idzie sprawnie. Zdarza się, że się nad czymś dłużej zastanawiamy, ale generalnie nie tracimy czasu na dyskusje w studiu. Dyskutujemy na etapie komponowania i ogrywania utworów.

Paweł: Jeżeli jesteś dobrze przygotowany nie ma większych problemów, może poza przegrzaniem wocalu i nowymi pomysłami, które nagle zaczynają ci kiełkować w głowie podczas rejestracji.

Tym razem poszliście bardziej w hard rockowym kierunku, często eksponując potężne, klasyczne wręcz riffy, czerpiąc też chociażby z blues rocka, co utwierdza mnie w przekonaniu, że wciąż szukacie nowych rozwiązań, pełnego brzmienia i generalnie stylu Cochise?

Wojtek: Szczerze mówiąc nie zastanawiamy się nad tym. Staramy się grać najlepiej jak potrafimy nie powielając pomysłów z przeszłości. Każda kolejna płyta jest swego rodzaju podróżą w nieznane. Poszukiwaniem. Na pewno nie robimy nic na siłę.

Jest to o tyle logiczne, że na początku, szczególnie po wydaniu „Still Alive”,  byliście postrzegani jako zespół grunge'owy, bądź czerpiący z tego nurtu, a wiemy przecież, ile grunge zawdzięczał klasycznemu hard rockowi, więc wszystko zdaje się tu dopełniać?

Wojtek: Tak jak mówiłem, my tego nie analizujemy. Oczywiście wiemy co to jest grunge i klasyczny hard rock (śmiech). W Cochise miesza się wiele elementów i to jest dla mnie najciekawsze. Nie wyrzucamy utworu tylko dlatego, że nie brzmi wystarczająco klasycznie czy grunge'owo. Ważne, żeby nam się podobał.

Ale nie macie problemu, gdy ktoś przychodzi po koncercie i mówi, że np. „Monster” to dla niego typowy ZZ Top, „Karma” akustyczny Led Zeppelin, a „Black Summer” Black Sabbath? (śmiech).

Wojtek: Masz rację, nie mamy z tym problemu. zwłaszcza, że wymieniłeś cudowne kapele (śmiech).

Tak mrocznej okładki też jeszcze nie mieliście -  przy tekstach, które mamy na „The Sun Also Rises For Unicorns” nie było pewnie innej opcji?

Wojtek: Okładka jest dziełem młodej graficzki Marty Śleszyńskiej, która dostała tylko tytuł płyty i na tej podstawie przygotowała kilka pomysłów. Wybraliśmy jeden i pociągnęliśmy temat - zdjęcia, itp. Założeniem Pawła było to, żeby ta płyta (w przeciwieństwie do ubogiej „118”) była wydana na bogato (śmiech).

Mamy tu wiele emocji, smutku, różnych obserwacji, dotyczących nie tylko twoich kontaktów czy relacji z ludźmi („Circus”) ale też ogólniejszych, traktujących np. o sytuacji w Kościele („Monster”)...

Paweł: Grzebiesz w swoim życiu i wyciągasz to na powierzchnię. Obserwujesz otaczający cię świat i próbujesz go zrozumieć. Nadal walczę ze sobą, swoimi słabościami. W pewnym momencie znalazłem się na emocjonalnym rozdrożu. Przestałem być pewny siebie, zdałem sobie sprawę, że otaczają mnie ludzie, którym przestałem ufać, którzy mnie zawiedli. Wielu z moich znajomych nagle odeszło. Ogarnął mną lęk, strach, niepewność, niewiadoma jutra. Wiem, że nie da się wszystkiego naprawić i odbudować paroma piosenkami, ale z drugiej strony daje mi to poczucie chwilowej wolności i wiary. Muzyka stawia mnie w takich chwilach do pionu. Staramy się, by nasze utwory, począwszy od strony muzycznej, a kończąc na tekstach, niosły ze sobą ważne dla nas emocje. Ta płyta to elegancki kondukt żałobny, który utknął na rozdrożu. Ścieżka naszego życia ma wiele zakrętów. Wystarczy porozcinać parę blizn. Reszta przyjdzie sama.

Tytułowy jednorożec jest tu takim uniwersalnym symbolem, kluczem do zrozumienia przekazu tej płyty?

Paweł: Jednorożec, który występuje w tytule płyty, stał się dla mnie swego rodzaju symbolem, odzwierciedleniem zmian, których oczekiwałem od siebie i od życia. Słońce wstaje także dla jednorożców, dla pogubionych jednostek, które nie potrafią sobie poradzić z otaczającą je rzeczywistością i ze sobą. Ale z drugiej strony mówię, że trzeba umieć znaleźć w sobie siłę, by móc się podnieść i iść do przodu. Trzeba spojrzeć do góry i poszukać słońca. Każdy z nas jest takim jednorożcem i każdy powinien wierzyć i walczyć o siebie.
Co ciekawe, tym razem to nie wy jesteście autorami koncepcji oprawy graficznej albumu Cochise, czyli wygląda na to, że czasem warto otworzyć się na pomysły innych?

Wojtek: Zdecydowanie tak. Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu końcowego.

Podobnie sprawy mają się z teledyskami. Zamierzacie ponoć nakręcić aż cztery do najnowszego albumu?

Paweł: Jak powiedział wcześniej Wojtek ta płyta miała być i jest na bogato. Do końca roku ukażą się cztery klipy. Pierwsze dwa już są: „Black Summer” i „The Sun Also Rises For Unicorns”. W połowie listopada ukaże się „The Boy Who Lived Before”, a w połowie grudnia „Perfect Place To Die”. Mam jeszcze pomysł na piąty teledysk ale... hmmm... zobaczymy (śmiech).

Wojtek: O matko!!!! (śmiech).

Pierwszym jest nierealny, naprawdę robiący wrażenie „Black Summer” - na ile to wasza wizja i pomysły, a na ile Laury Kielar i Jarosława Całko?

Paweł: Po raz pierwszy nie wtrącaliśmy się do scenariusza ani do wizji klipu. To było proste, choć z drugiej strony ryzykowne i trudne bo lubię mieć, od tej strony, wszystko pod kontrolą. Powiedziałem Laurze „nakręćcie to co czujecie słuchając tego utworu”. Jedyną prośbą było tylko to, by clip był czarno-biały.

Skoro przykładacie taką wagę do tego aspektu działalności Cochise od razu nasuwa się pytanie, czy nie pokusicie się kiedyś, o ile środki pozwolą, o zilustrowanie teledyskami całej płyty?

Paweł: To jedno z moich marzeń, by do całej płyty zrobić jeden film, ale to kosztowne i trudne przedsięwzięcie, ale... Kto wie? Może kiedyś?

Macie też nowy image, ale rozumiem, że to tylko na potrzeby tej określonej sesji zdjęciowej, na koncerty pozbywacie się tych eleganckich garniturów? (śmiech).

Wojtek: Oj tak (śmiech). To tylko przewrotny zabieg na potrzeby wkładki.

Paweł: Elegancki kondukt żałobny.

Sam byłem świadkiem tego, że nowe utwory były świetnie przyjmowane przez publiczność, a było to przecież długo przed premierą albumu teraz pewnie jest jeszcze lepiej?

Wojtek: Mamy nadzieję, i nasze obserwacje zdają się to potwierdzać, że ludziom podobają się nowe kawałki w wersjach koncertowych. Dla nas to powiew świeżości i nowe wyzwania. Fajnie jest mieszać stare utwory z nowymi.
Nie kusi was, by grać zdecydowaną większość utworów z nowej płyty, tak co najmniej z 6-7?

Wojtek: Kusi, dlatego to robimy (śmiech). Z „The Sun...” gramy już 7 numerów, a kto wie, czy nie pokusimy się o kolejne (śmiech).

Myślę, że zdołaliście już pozbyć się łatki zespołu tego znanego aktora ale nie zmienia to faktu, że media wciąż podchodzą do was na zasadzie takiej ciekawostki, a na dobrą sprawę nie macie też szans na jakąś większą promocję, bo gracie mocno, ciężko i nie trzyminutowe przeboje o niczym?

Wojtek: Już dawno stwierdziliśmy, że nie będziemy się tym zajmować i przejmować. Nie mamy na to ani wpływu, ani czasu. Co do naszych utworów to gramy takie a nie inne, bo tak czujemy. Nie wyobrażam sobie tworzenia czegoś na siłę pod publiczkę.

Paweł: Najważniejsze, że jesteśmy fair wobec siebie, muzyki i naszych fanów. Rockandroll bardzo szybko wyczuje fałsz. Rockandrolla nie oszukasz. Nie tworzymy, że tak powiem, muzycznych hamburgerów bo nie umiemy. Przepraszamy.

Czyli jednak jest jakieś światełko w tunelu, ale wy i tak, bez względu na to, będziecie konsekwentnie nadal robić swoje i ponoć zaczęliście już pracować nad kolejnym albumem?

Wojtek: Granie muzyki jest naszym ogromnym szczęściem i potężnym reflektorem w tunelu (śmiech). Myślimy już coraz intensywniej o kolejnej płycie. Jest już sporo pomysłów, które trzeba poukładać, dopracować i dobrze się przy nich bawić.

Paweł: Jest już nawet tytuł, ale na razie... cicho sza...

Wojtek: Dzięki!

Wojciech Chamryk

rightslider_002.png rightslider_004.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

4989479
DzisiajDzisiaj518
WczorajWczoraj3581
Ten tydzieńTen tydzień12113
Ten miesiącTen miesiąc72312
WszystkieWszystkie4989479
3.226.254.255