Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Realiści z marzeniami” (Access Denied)

Trójmiejski Access Denied powrócił po dłuższej przerwie z trzecią płytą. Wokalistka Agnieszka Sulich opowiedziała nam nie tylko o kulisach powstania tego materiału, ale też o współpracy przy jego powstaniu z perkusistą o międzynarodowej renomie, oczekiwaniach wynikających z dystrybucji płyty przez Universal Music Polska oraz planach zespołu:

       

HMP: „Access Denied” to wasza trzecia i przełomowa dla zespołu płyta, właściwie nawet nowy rozdział w jego istnieniu, dlatego zaakcentowaliście ten fakt eponimicznym tytułem?

Agnieszka Sulich: „Eponimicznym” a co to znaczy? (śmiech). A tak na poważnie ta płyta to po prostu to, co chcieliśmy nagrać. Zarejestrowaliśmy materiał nad którym dość długo pracowaliśmy i staraliśmy się wypracować „coś swojego”, jeśli w ogóle to jeszcze możliwe w dzisiejszych czasach. I jak mam być szczera to staraliśmy odciąć się od łatki „a la Iron Maiden, a la Judas Priest etc”. Czy się udało to zostawiam już do oceny słuchaczom.

Długo było o was cicho, ale wygląda na to, że była to przysłowiowa cisza przed burzą?

Wiesz tak i nie, mieliśmy rożnego rodzaju zawirowania prywatne, zdrowotne, personalne ogólnie samo życie. Ale nad materiałem pracowaliśmy cały czas, lecz bez ciśnienia i to nas bardzo cieszy.

Siedem lat to kawał czasu – nie obawialiście się, że fani o was zapomnieli, tym bardziej, że nie byliście jakoś szerzej znani?

Nie patrzymy na to w tych kryteriach . Nie należymy do ludzi,  którzy robią coś specjalnie aby zadowolić innych. Oczywiście fani i odbiorcy są bardzo ważni, w końcu dla nich to również robimy. Jednak jak już wspomniałam wcześniej są rzeczy ważniejsze np. zdrowie.

Staracie się więc wyciągać wnioski z wcześniejszych doświadczeń, co przekłada się na sprawniejsze funkcjonowanie zespołu obecnie?

Oczywiście. Prawdę mówiąc to jest główne motto u nas (śmiech). Z każdego błędu staramy wyciągać się wnioski, uczyć się od mądrzejszych i robić zawsze krok naprzód . Może i mały, ale jednak naprzód.

Co było tym decydującym momentem, który sprawił, że praca nad trzecim materiałem nabrała rozpędu?

Nie było takiego momentu, po prostu pracujemy. Gdy dojdziemy do wniosku, że już czas aby wejść do studia to wchodzimy i nagrywamy. U nas wszystko naturalnie odbywa się i jak wspomniałam bez ciśnienia.

Dobrze domyślam się, że wykorzystaliście tu najnowsze kompozycje, bez sięgania do zespołowego archiwum riffów i pomysłów zachomikowanych na później?

Tak to prawda. Materiał jest „świeży”, z tym że przechodził z czasem modyfikacje. A to główna zasługa prób z Darkiem.

Problemy ze składem pewnie nie miały większego wpływu na proces powstawania nowych utworów, ale później nie byliście już w zbyt korzystnej sytuacji, stąd decyzja skorzystania z pomocy Dariusza „Daraya” Brzozowskiego?

Tak to prawda to nie był problem. Nad płytą zaczęliśmy pracować jeszcze z naszym serdecznym kolegą Michałem Łysejko, który odchodząc od nas dołączył do Decapitated. Chcieliśmy dokończyć razem płytę, lecz Michał był bardzo zajęty i nie pogodziliśmy tego czasowo. Jak wiadomo poprzeczkę postawił wysoko, i Mateusz na próbie powiedział, że nie widzi innego rozwiązania jak tylko pomoc Darka. A że znamy się z Darkiem dobrze, wiec nie było z tym większego problemu, może tylko wątroby chłopaków czuły się trochę gorzej. (śmiech)

Ponoć nie tylko nagrał partie bębnów na „Access Denied”, ale wcześniej pomógł wam w ich aranżacji, co – jak sądzę – wyszło im tylko na zdrowie?

No i tu dotknąłeś sedna sprawy. Darek to nie jest osoba, która przyjdzie „odbębni” swoje i koniec. Powiedział nam takie zdanie „...pewnie robimy, ale ja się pod tym podpisuję i wkładam w pracę 100% siebie...” i powiem ci tak było. On nie dość, że jest świetnym muzykiem, to jeszcze przesympatycznym człowiekiem i daje z siebie 110% . Zrobiliśmy kilka prób przed studiem i nauczył nas bardzo dużo, za co jesteśmy mu bardzo wdzięczni. Aranżacja piosenek z Darkiem to czysta przyjemność i możliwość spojrzenia na muzykę z innej, wcześniej nam nie znanej strony.

Aż chciałoby się mieć takiego perkusistę w składzie na co dzień, ale póki co nie jesteście jeszcze na tym etapie?

Nie, nie jesteśmy ,ale nigdy nie mów nigdy (śmiech). Kiedyś pamiętam w 2004 roku byliśmy na koncercie Metalliki w Chorzowie, Darek grał tam support z Vaderem. Gdybyś mi wtedy powiedział, że ten koleś nagra ze mną kiedyś płytę to bym wybuchła śmiechem, a zobacz... (śmiech)

Jest więc do czego dążyć, tym bardziej, że wasza kariera rozwija się może i niezbyt szybko, ale dynamicznie, bo najnowszy album ukazuje się dzięki Universal Music Polska, więc to olbrzymi skok?

No tak to prawda, sami jesteśmy w szoku, ale jak mówiłam wcześniej: powolutku, ale do przodu. (śmiech)

To spory awans, zważywszy, że debiut „The Memorial” wydaliście samodzielnie, a drugi album „Touch Of Evil”  nakładem niedużych wytwórni?

No i właśnie, to ta nasza systematyczność. „Łyżeczką, nie chochlą”.

Jak doszło do tej współpracy, bo formalnie wydawcą „Access Denied” jest GOTOIT, a Universal tylko – i aż – jego dystrybutorem? Zaważył na tym fakt, że macie obecnie profesjonalnego managera, Grażynę Chyłę-Konecką?

Tak to prawda . „Nasza” Grażynka to „chiński miszcz” (śmiech). Ona w tych papierach robi takie cuda jak Darek na garach. Dlatego zostawiamy takie sprawy ludziom, którzy się na tym znają. My w tym jesteśmy beznadziejni, a zarazem megawdzięczni „wszystkim świętym” za to, że spotykamy na swojej drodze ludzi takich jak Grażynka.

Pod jej opieką jest też Closterkeller – to nieco inne rejony muzyczne, ale może wspólne koncerty z tym zespołem byłyby niezłą opcją i udaną próbą poszerzenia bazy fanów dla obu grup?

To już ma miejsce. (śmiech)

Zabezpieczyliście się w umowie na wypadek sytuacji, gdyby firma chciała rzucić dużą partię waszych płyt do sklepów pewnej sieci, w której kompakty Universalu potrafią krótko po premierze pojawić się w cenie 14,99 czy nawet 9,99 zł?

Na temat umowy etc wybacz, ale nie rozmawiamy. Tym zajmuje się Grażyna.

Pewnie gdybyście wydali tę płytę samodzielnie tytuł „Fu#k” byłyby zapisany bez cenzuralnych zabiegów? (śmiech)

Tak to prawda , mieliśmy kilka ograniczeń. No cóż, coś za coś.

Kompakt kompaktem, ale zadbaliście też o dostępność płyty w wielu serwisach cyfrowych – taki jest wymóg rynku i nie ma co z tym polemizować, jeśli chce się propagować swą muzykę poza Polską?

Tak to dzisiaj normalność, wiedzieliśmy o tym dużo wcześniej. Oczywiście nie mamy z tym problemu.

Macie też teledysk do „Go Go Go”; utworu przebojowego i chwytliwego, do tego niezbyt długiego, który może zainteresować niekoniecznie fanów metalu?

Ten numer na płycie ma prawie pięć minut. Został skrócony na potrzeby teledysku i... Utwór na singiel został wybrany przez wytwórnię. Nam się podoba jak każdy i oczywiście ma zainteresować jak największe grono odbiorców.
Generalnie zresztą nie przynudzacie: wasze płyty są krótkie i zwarte, a z poszczególnymi utworami, chociaż wiele się w nich dzieje, a aranżacje są urozmaicone, jest podobnie?

Oczywiście!!! Nie lubimy długich płyt, 40 minut max. Lepiej aby słuchacz miał niedosyt niż miałby się w połowie męczyć. Wolimy siedzieć na aranżacją piosenki niż dodawać niepotrzebnie niezliczone ilości riffów.

Liczycie, że współpraca z Universalem otworzy przed Access Denied jakieś nowe możliwości, czy też podchodzicie do tego realnie, zdając sobie sprawę ze znikomości komercyjnego potencjału takiego grania w Polsce?

Jesteśmy realistami z marzeniami (śmiech). Gdyśmy tak myśleli, to w ogóle nie zabieralibyśmy się za granie. Chcę tylko nadmienić, że ta płyta nie jest stricte „metalowa” są tam dwa, no może trzy mocniejsze akcenty. Lecz całość jest bardziej rockowo-balladowa.

Mimo wszystko to wciąż bardziej hard 'n' heavy niż zwykły rock... Może dobrym rozwiązaniem byłoby więc zdecydowanie się na szerszą ekspansję rynku zachodniego, bo przecież choćby do Niemiec czy Skandynawii nie macie tak daleko, a tam tradycyjny heavy wciąż jest na topie?

Ta płyta nie jest tradycyjnie heavy metalowa, bo nie miała taka być. Koncerty za granicą oczywiście OK, ale musi mieć to „ręce i nogi”. We wspomnianej przez ciebie Skandynawii graliśmy nieraz i zapewne jeszcze zagramy, ale jak już wspomniałam wszystko musi się zgadzać.

Żeby jednak koncertować i promować płytę trzeba mieć pełny skład, a z tym zdaje się jest wciąż nie za dobrze?

Nie za dobrze??? skąd takie informacje? Mamy od blisko dwóch lat stabilny skład.

Z sesyjnym perkusistą na płycie, czterech osobach na fotkach w jej booklecie i pustym miejscem przy haśle (drums) na profilu społecznościowym? Machina Access Denied ruszy więc na dobre w przyszłym roku, po przezwyciężeniu wszystkich trudności?

Wszystkie trudności przezwyciężyliśmy już kilka miesięcy temu, wszystko działa jak należy. Ostatnie miesiące były bardzo pracowite i przyszły rok się też taki szykuje. (śmiech)

Wojciech Chamryk

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

4963681
DzisiajDzisiaj1072
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień4631
Ten miesiącTen miesiąc46514
WszystkieWszystkie4963681
3.235.199.19