Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Od hip-hopu do rocka” (List Otwarty)

– Kiedyś usłyszałem po jednym z naszych pierwszych koncertów od nieznanego mi gościa „chłopaki, nie wiem co wy gracie, ale to jest świetne” – mówi Bartłomiej Mieżyński, frontman i autor tekstów szczecińskiej grupy List Otwarty. Na nowej płycie „Hologramy” słychać to jeszcze dobitniej, a ten materiał powinien zainteresować wszystkich zwolenników ambitnej, nieoczywistej muzyki z pogranicza kilku stylistyk, tym bardziej, że jego warstwa tekstowa jest równie ciekawa:

         

HMP: Zaczynaliście od nieoczywiście ujętego, ale hip-hopu, ale to rock wysuwa się obecnie w waszej muzyce na plan pierwszy. Jak do tego doszło? To naturalny rozwój, chęć wzbogacenia muzyki zespołu, czy coś jeszcze?

Bartłomiej Mieżyński: Zdecydowanie jest to naturalny rozwój zespołu. Już na pierwszym albumie romansowaliśmy z muzyką rockową czy około-rockową, teraz po prostu nuty mocniejsze grały nam w umysłach głośniej. Nie chcąc się zamykać na cokolwiek, czy kurczowo trzymać jakiejkolwiek konwencji daliśmy tym zachciankom kompozytorskim upust.

Nazwa List Otwarty świetnie więc do was pasuje, umożliwia bowiem taką stylistyczną giętkość, skoro mowa w niej o otwartości – nazywając się choćby Iron Eagle mielibyście pewien problem?

Iron Eagle faktycznie brzmi nieźle, prawdopodobnie lepiej niż List Otwarty. Daj mi parę chwil, muszę zmienić materiały reklamowe... A tak na poważnie: nazwa jest tylko etykietą, jeśli ktoś pisze taką, a nie inną muzykę, bo nazwał się tak, a nie inaczej, to pojawia się pewien problem. Dla nas nazywanie się List Otwarty, zmiana na Iron Eagle, przypomnienie sobie początkowej Szajkobandy czy może zgapienie od Excrementory Grindfuckers nie zmieniłoby treści, zarówno muzycznej jak i lirycznej, na „Bałaganie” czy „Hologramach”. Akurat to jest ostatnią rzeczą, o jakiej myślimy podczas komponowania czy pisania tekstów.

Słyszy się jednak, że rock umiera, a sprzedaż gitar, nawet legendarnych firm, załamała się, bo młodych ludzi kręci teraz hip-hop czy najróżniejsze odmiany elektroniki – tak trochę na przekór idziecie w te rockowe klimaty, czy formuła z debiutanckiego „Bałaganu” powoli zaczynała się wyczerpywać, a wy nie chcieliście się powtarzać?

Zespół nie powstał po to, by grać do końca świata według jednej receptury. Nigdy żaden z nas nie powiedział ani nie powie, że „jesteśmy zespołem hip-hopowym” albo „gramy tylko rocka”. Staramy się zawsze myśleć nieszablonowo i nie zamykać na jakiekolwiek propozycje czy inspiracje. Jeżeli nagle poczujemy, że stworzenie utworu, który będzie przechodził z jazzowego intra, przez stonerową zwrotkę, do discopolowego refrenu, by zakończyć się inspirowanym Norwegią black metalem jest dobrym pomysłem, to taki utwór powstanie.

Słowa „Nie mogę znieść tej szuflady/W którą wrzucasz mnie sam” można też więc interpretować tak, że nie lubicie tych przyciasnych, muzycznych szufladek, dzieląc muzykę wyłącznie na dobrą i złą, niezależnie od stylistyki?

Tekst jest akurat o zupełnie o czymś innym – o podziałach politycznych, wyznaniowych, światopoglądowych. Nic w tym utworze, zresztą jak i na całej reszcie płyty, nie ma o muzyce samej w sobie. Ale faktycznie, druga część twojego pytania się zgadza, nie lubimy wrzucania nas w szufladki i staramy się, by osoba która będzie próbowała to zrobić miała jak najtrudniej. Kiedyś usłyszałem po jednym z naszych pierwszych koncertów od nieznanego mi gościa „chłopaki, nie wiem co wy gracie, ale to jest świetne”. Te słowa są bardzo inspirujące do dalszej pracy. Może jednak nie wszystko jeszcze wymyślono w muzyce… Oczywiście to są bardzo górnolotne przemyślenia na temat tego, co robimy, ale jest to w pewnym sensie nasz cel i ambicja.

Ludzie są chyba teraz znacznie bardziej otwarci na różne dźwięki niż jeszcze 10 lat, temu, że o zamierzchłej przeszłości lat 70.-90. nie wspomnę, kiedy gitowcy tłukli hipisów, skini metalowców, a ci ostatni nie przepadali za fanami Depeche Mode, w czym można upatrywać szans zespołów grających nieszablonową, nieoczywistą muzykę, takich jak List Otwarty właśnie?

Znajdziesz u nas wiele różnych inspiracji połączonych w nieoczywistą całość. Trudno jest mi w tym momencie powiedzieć, do kogo ten zlepek przemówi. Może znajdzie się jakiś „nowy target”, który takie eksperymenty wciągnie. Teraz jest jeszcze za wcześnie, by powiedzieć „do kogo pasujemy”.

Rock XXI wieku powinien być właśnie taki, czerpiący z innych gatunków, z jazzem włącznie?

Nigdy nie powiedziałbym że ktoś „powinien” grać w jakiś sposób. Muzyka to sztuka, a w sztuce liczą się emocje. Jeśli ktoś chce grać rocka, to gra rocka. Jeśli pop – proszę bardzo. Metal? Świetnie, posłucham. A może jakieś połączenie gatunków? Super. W ostatnich latach można coraz więcej usłyszeć muzyki eksperymentalnej i to jest fantastyczne. Nikt jednak nie powiedział, że płyta popowa nie może być lepsza od jazzowo-rockowo-symfonicznego misz-maszu. Wręcz przeciwnie – często niektóre eksperymenty są zbyt zagmatwane, by je w spokoju przyswoić. A stworzyć dobry pop to też wielka sztuka. Trzeba być pewnym tego, co się tworzy i jeśli ta pewność wylewa się z głośników, to doskonale to słychać i czuć. My czuliśmy się pewnie, brodząc dłońmi w jazzowej misce, ale jeśli ktoś inny tego nie doceni, nie zainspiruje się – nie ma sprawy, pełen szacunek. Nie twierdzimy że idziemy jedyną prawidłową drogą.

To dlatego zaprosiliście do udziału w nagraniach kilkoro gości, żeby wzbogacić zarówno warstwę wokalną, jak i instrumentalną tej płyty, choćby dźwiękami saksofonu, trąbki czy puzonu?

Goście nie są tu przypadkiem – już na pierwszym albumie było ich kilkoro. Na kolejnych też pewnie jacyś się pojawią. Mogliśmy wykorzystać instrumenty wirtualne do nagrania sekcji dętej, ale mamy to szczęście, że znamy się z kilkoma świetnymi muzykami posługującymi się tego typu instrumentami. Było to dla nas naturalne, by poprosić ich o pomoc, bo zawsze instrument „prawdziwy” brzmi lepiej od tego komputerowego. Zależało nam na jak najbardziej naturalnym brzmieniu tego typu fragmentów płyty, stąd taka decyzja.

Sporo tu jednak ryzykujecie, bo „Hologramy” to materiał tak urozmaicony, że może niestety okazać się, że dla jednych był za trudny, dla innych za mocny, a dla kolejnej grupy słuchaczy za lekki, w zależności od ich muzycznych upodobań?

Tak jak już mówiłem wcześniej: może znajdzie się jakaś „nowa grupa” odbiorców, do których materiał przemówi. Staramy się nie podporządkowywać ramom i musimy się liczyć z bardzo prawdopodobnym odbiciem się od ściany. Ale kto wie? Może kiedyś jedna cegiełka z tej ściany wypadnie.

Nie interesuje was jednak „pościg za monetą”, mimo tego, że pewnie z radością przyjęliście zainteresowanie singlowym „Rozlanym” czy jego obecność na playliście radiowej „Czwórki”?

Nigdy nie napisałem, że nie interesują nas pieniądze z muzyki. Cytowany przez ciebie fragment utworu „Szczur” ponownie nie dotyczy naszej muzyki. Jest to przypowieść o korporacyjnym światku, który z muzyką wspólnego nie ma za dużo. Wobec tego oczywiście – jeśli będzie możliwość coś wyjąć z naszej pasji w postaci materialnej, to będziemy bardzo szczęśliwi. Zainteresowanie „Rozlanym” przyjęliśmy z dużą satysfakcją. Cieszymy się, że coś się dzieje w związku z nowym albumem, bo włożyliśmy w niego mnóstwo pracy i nerwów.

„Hologramy” są jednak dostępne w sklepach Empik – znajomy z niezależnego zespołu powiedział mi, że sprzedali tam dosłownie kilka egzemplarzy swej debiutanckiej płyty, a na koncertach ponad tysiąc z półtoratysięcznego nakładu, tak więc zastanawiam się, czy jest to wam do czegoś potrzebne?

Decyzja o wrzuceniu „Hologramów” do Empika była głównie decyzją naszej wytwórni – Soul Records. Bardzo miło jest się tam znaleźć, choć oczywiście nie liczymy na wielkie przychody stamtąd. Jest to na pewno pewien boost prestiżowy. Niemniej jednak faktycznie, większe nadzieje wiążemy ze sprzedażą albumu na koncertach.

Są zespoły stawiające na przekaz czysto muzyczny, bez ciekawych czy jakichkolwiek tekstów, są też sytuacje diametralnie odmienne, gdy minimalista z gitarą wyśpiewuje ważkie treści. U was wygląda na to, że te oba składniki wszystkich utworów są jednakowo ważne, tworząc spójną całość?

Tak. Te dwa składniki od początku są u nas nierozerwalne i tworzą emocjonalną całość. Jeden składnik podkreśla drugi. Emocje w tekstach często są podkreślane przez emocje w muzyce.

Jak więc powstawały poszczególne utwory? Bo takie „Sumieniawrony” nie sprawiają wrażenia tekstu napisanego pod muzykę, inne słowa pewnie też powstawały najpierw i dopiero wtedy zabieraliście się za komponowanie?

Utwory powstawały różnie. Niektóre w dokładnie ten sposób, który napisałeś, inne w zupełnie odwrotny. Jeszcze inne rodziły się zupełnie inaczej – tekst i muzyka powstały całkowicie oddzielnie a dopiero na pewnym etapie składania materiału przecięły swoje drogi. Nie mamy wypracowanego, jednego sposobu na pisanie muzyki. Wszystko powstaje według naturalnego flow twórczego. Nie zbieramy się w domu któregoś, by stworzyć refren do utworu numer 4 ani nie jedziemy do sali prób by przegadać tekst w outro utworu 7. Jeżeli któryś z nas ma jakiś pomysł, pokazuje go innym i wtedy dopiero staramy się ten pomysł wspólnie rozwinąć.

Wnosząc z opisu „Muzyka: List Otwarty”, była to praca zespołowa, gdzie każdy z was miał wpływ na komponowanie i aranżację poszczególnych utworów?

Zdecydowanie tak, album „Hologramy” to praca kolektywna i w zasadzie w każdym utworze wszyscy maczaliśmy palce. Oczywiście w niektórych więcej niż w pozostałych, ale wpływ na utwory miał każdy z nas.

Taki materiał pewnie jeszcze bardziej zyskuje w koncertowej odsłonie, a po premierze płyty będziecie starali się grać jak najczęściej?

Tak, planujemy zagrać do wakacji kilka lub kilkanaście koncertów, zobaczymy w jakim stopniu te plany przełożą się na rzeczywistość. Niestety zderzamy się tutaj z kolejną ścianą – trudno jest nas dopasować na jakiś suport, zatem pewnie będziemy „skazani” na granie koncertów samemu. W tym momencie trudno jest powiedzieć coś więcej poza tym, że staramy się zorganizować kilka dat w różnych miastach.

Będziecie częściej pojawiać się na scenie w poszerzonym składzie, czy też ten wrześniowy koncert na szczecińskim zamku podczas festiwalu teatralnego był czymś wyjątkowym?

W tym momencie koncertowo wspiera nas wokalistka Magda Maćkowska, która swój „pierwszy raz” z nami na scenie miała właśnie podczas wspomnianego przez ciebie festiwalu. Czy będziemy skład poszerzać na tego typu okazje – tego jeszcze nie jesteśmy pewni. Z pewnością jest to wartość dodana do show, jednak im większa grupa tym trudniej jest wszystkich jednocześnie umówić w jednym miejscu. Kto wie, co przyniesie przyszłość…
Wojciech Chamryk 

 

rightslider_003.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_001.png

Goście

4963146
DzisiajDzisiaj537
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień4096
Ten miesiącTen miesiąc45979
WszystkieWszystkie4963146
34.237.245.80