Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 88sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

„Historyczny moment” (Agressiva 69)

Kultowy debiut „Deus Ex Machina” Agressiva 69 doczekał się kolejnej, wyczekiwanej przez fanów od lat, edycji na CD oraz pierwszej wersji winylowej, co ucieszyło również kolekcjonerów i zwolenników analogowego brzmienia. To nie koniec reedycji starszych płyt, a lider grupy Tomasz Grochola zapowiada też nowy album, bo jak podkreśla rok 2019 to bardzo dobry moment na nową płytę:

             
HMP:W dość obszernej już dyskografii zespołu Agressiva 69 debiutancki album „Deus Ex Machina” zajmuje miejsce szczególne – nie tylko dlatego, że to pierwsza płyta w waszym dorobku, ale też przełomowa dla zespołu i pionierska dla industrialnego rocka w Polsce?

Tomek Grochola: Dzięki. Tak, to prawda. Jest to dla nas bardzo ważna płyta z wielu względów. Wtedy nie liczyło się w graniu nic ponad to, co mieliśmy w naszych głowach. Chcieliśmy łoić, straszyć, chcieliśmy, żeby dzieci płakały jak to usłyszą, chociaż bardzo mili z nas panowie. Chcę powiedzieć tylko tyle, że ta płyta jest czysta, mimo że tak brudna. Jest pozbawiona kalkulacji, niepoparta badaniami rynkowymi itd.  Bardzo nie chcieliśmy, żeby grali nas w radiu, ale chcieliśmy zgromadzić wokół siebie jak najwięcej ludzi o podobnych fascynacjach. W sposób zupełnie wtedy dla nas naturalny połączyliśmy ze sobą wszystko to, co wywarło na nas największe muzyczne wrażenie. Mieliśmy takie poczucie, że nikt tego wcześniej nie zrobił. Po latach okazało się, że według opinii niektórych  byliśmy najbliżej black metalu, ale wtedy zupełnie nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy. Zresztą, używaliśmy samplerów, beczek i innych  narzędzi, więc metal nie był bezpośrednią inspiracją.

Jest to również płyta bardzo ceniona przez waszych fanów, dla wielu wręcz kultowa, ale przez wiele lat była niedostępna w sprzedaży – uznaliście, że najwyższa pora to zmienić, szczególnie, że firma Requiem Rec. była zainteresowana jej wznowieniem?

Tak naprawdę, nie mogliśmy się tego doczekać. To dla nas wielka radość, móc znów trzymać naszą pierwszą płytę w rękach. Od  „Deus Ex Machina” wszystko się zaczęło i tak jak mówisz, od lat była niedostępna w sprzedaży. Od jej debiutu minęło 25 lat. Czy może być lepszy moment? Tak sobie uczciliśmy te 25 lat, a na dodatek szykujemy się do kolejnej płyty w naszym dorobku. Wehikuł czasu. Wszystko mogło się wraz z tą płytą skończyć, a tu jesteśmy, 25 lat później. Dla nas jest to bardzo ważna płyta i okazało się, że dla wielu osób również. Trzeba było to zrobić. A Requiem Rec. okazało się doskonałym do tego partnerem.

Można śmiało powiedzieć, że „Deus Ex Machina” nie miał wcześniej szczęścia do wydawców, bo w roku 1993 polski oddział SPV wydał ten album tylko na kasecie, a kompaktowa edycja  2.47 Rec. z roku 2007 wyszła w symbolicznym nakładzie i szybko stała się białym krukiem?

Właśnie tak. Tym bardziej, apetyt na to wydawnictwo zaostrzał się. Setki rozmów z fanami, przyjaciółmi,  między nami… no i jest.

Teraz te edycje to poszukiwane, kolekcjonerskie rarytasy: nawet za kasetę trzeba wyłożyć kilkadziesiąt złotych, a CD, mimo tego, że nie osiąga jeszcze cenowego pułapu choćby debiutanckiego CD Kobonga, to też tani nie jest – nowa edycja powinna unormować tę sytuację?

Normowanie sytuacji bynajmniej nie było naszym zamierzeniem, dorzucamy się do kolekcji. Nie chcemy stawać z nikim w konkury. Ale szkoda że Kobong nie nagrał więcej płyt...

Ciekawe jest to, że każda z tych trzech edycji ma inną okładkę – to przypadek, czy też robicie na złość kolekcjonerom? (śmiech)

Ha, no pewnie! Sami jesteśmy kolekcjonerami. Robimy to z pełną premedytacją. To tak naprawdę rodzaj prezentu, jaki robimy sami sobie i naszym fanom. Chcieliśmy, żeby dokładnie tak to wyglądało. Jesteśmy bardzo zadowoleni z efektu końcowego i współpracy z Michałem Kurasiem, który to wszystko dla nas zaprojektował.

Na wznowieniu z Requiem z tyłu digipacka można dostrzec fragment okładki z kasetowej edycji  SPV – w sumie szkoda, że nie pomyśleliście o zamieszczeniu jej w całości, choćby na jednym z paneli okładki...

Nie no, to by było zbyt proste. Musieliśmy sobie trochę utrudnić zadanie. Za każdym razem staramy się, żeby nasze wydania pojawiały się w atrakcyjnej szacie graficznej, w fajnej formie. Taki mieliśmy pomysł tym razem. Wprawne oko dostrzeże wiele nawiązań graficznych do pierwotnego wydania. Jest też nowa fotografia autorstwa Mariusza Twardowskiego uwieczniająca nas w niemal dokładnie takich samych pozach i w dokładnie tym samym miejscu, w którym wykonane było zdjęcie do pierwszego wydania „Deus Ex Machiny”.

W porównaniu z pierwszym wydaniem kompaktowym inne są też bonusy: nie chcieliście się powtarzać, tym bardziej, że nowe wersje waszych utworów w wykonaniu Męczenia Owiec oraz Astherii są naprawdę niezłe?

Bardzo spodobały nam się wersje naszych utworów w wykonaniu Męczenia Owiec i Astherii i osobiście nie chciałem, żeby przepadły gdzieś w Internecie. Na nowym wydawnictwie jest też remix coveru Męczenia Owiec w wykonaniu Kings In White – mojego innego projektu. Jest jeszcze jeden bonus, dostępny wyłącznie na platformach streamingowych (Tidal, Spotify) i YT – remix utworu „Agressiva 2069” z powycinanymi z oryginału samplami wokali i gitar.

To chyba największa satysfakcja dla artysty, że młode zespoły sięgają po jego twórczość, inspirują się nią, nawet jeśli nie grają rocka industrialnego?

Właśnie dzięki temu, że te zespoły nie grają na co dzień rocka industrialnego nasze utwory zyskują nowe życie, można ich posłuchać w zupełnie innej odsłonie. Można je też inaczej odebrać - zarówno warstwę tekstową, jak i muzyczną. To bardzo ciekawe doświadczenie dla nas i zaszczyt, że inni chcą sięgać właśnie po naszą twórczość. 

Nowością jest również to, że „Deus Ex Machina” ukazała się też na winylu i śmiało można powiedzieć, że to historyczny moment dla zespołu, jest to bowiem pierwszy longplay w waszej dyskografii?

Tak, jesteśmy bardzo podekscytowani.  W ogóle czujemy się tak, jakbyśmy wydawali coś zupełnie nowego. Na pewno jest to historyczny moment dla nas i na pewno nie ostatnie takie wydanie. Zaczynamy od pierwszej płyty w naszym dorobku, ale chronologia nie była tu decydująca. To bardziej symboliczne. Nabraliśmy wielkiego apetytu na takie zabawy i kiedy pojawi się nowy materiał, na pewno znajdzie się też na winylu. Pierwsza i jedenasta płyta. Dużo jedynek.

Kiedy zaczynaliście w latach 80. płyty winylowe były czymś oczywistym, ale debiutując już w latach 90. trafiliście na erę kaset i kompaktów. Teraz to płyty CD  powoli odchodzą do lamusa, a nośniki analogowe cieszą się coraz większym wzięciem – dostrzegliście to, stąd wydanie LP „Deus Ex Machina”, czy też zawsze marzyliście o czymś takim?

Dostrzegamy i marzyliśmy. Więc chyba dobrze się składa. Przynajmniej w końcu nie idziemy pod prąd i wydajemy winyl, wtedy, kiedy modny jest winyl. Zrobiliśmy też i nagraliśmy  nasz pierwszy UNPACKING (śmiech). Do czego to doszło.

Planujecie wznowienia na CD/LP kolejnych materiałów z waszej dyskografii, szczególnie tych najwcześniejszych? Może warto też pomyśleć o edycjach kasetowych, choćby w niewielkich nakładach, skoro słuchacze, również młodsi, też coraz bardziej się nimi interesują?

Myślimy przede wszystkim o nowej płycie. Ale może jest to dobry pomysł. Tę modę też powoli dostrzegamy. Ja osobiście uważam kasetę za najlepszy nośnik świata. Kocham, uwielbiam kasety, kochałem je przewijać, nagrywać, puszczać w samochodzie, zjechać. Wszędzie się mieściła, jednocześnie nie była za mała jak dzisiaj nośnik USB. Idealna. Nie lubiłem tylko pożyczać kaset. Wiele nie wróciło.

Płyty stają się obecnie coraz mniej oczywistym i opłacalnym zjawiskiem, takim swoistym dodatkiem do koncertów. Wy też nagrywacie coraz rzadziej, ale zakładam, że powoli przymierzacie się już do nagrania i wydania następcy „Ummmet”, która ukazała się ponad sześć lat temu?

Już 6? Agressiva 69… Mamy  już 6….do tego 2019 rok.. Jest i dziewiątka. To jest bardzo dobry moment na nową płytę.

Póki co od lutego do listopada zaplanowaliście już sporo koncertów, a warto tu wspomnieć, że poza tymi z autorskim materiałem grywacie też sztuki z programem Republiki z płyty „Republika 69”, wciąż jesteście też zapraszani do zagrania na żywo podczas projekcji filmu „Berlin: Symfonia wielkiego miasta”, do którego stworzyliście muzykę, tak więc przed wydaniem nowej płyty można zobaczyć was i posłuchać w kilku wcieleniach?

Tak. Lubimy tak. Pewnie w każdym z tych wcieleń spotykamy się pod sceną z nieco innymi odbiorcami i my też czegoś innego doświadczamy przy pracy nad każdym z projektów.

Wojciech Chamryk

rightslider_001.png rightslider_004.png rightslider_002.png rightslider_005.png rightslider_003.png

Goście

4963404
DzisiajDzisiaj795
WczorajWczoraj3559
Ten tydzieńTen tydzień4354
Ten miesiącTen miesiąc46237
WszystkieWszystkie4963404
52.90.181.205