Strona wykorzystuje pliki cookies, jeśli wyrażasz zgodę na używanie cookies, zostaną one zapisane w pamięci twojej przeglądarki. W przypadku nie wyrażenia zgody nie jesteśmy w stanie zagwarantować pełnej funkcjonalności strony!

Nowy numer

hmp 89sm

Szukaj na stronie

HMP Poleca

pandemic m

DARKWATER - Piszemy to co nam się podoba

Darkwater to młody, obiecujący zespół ze Szwecji grający ciekawy, progresywny metal. Ma na swoim koncie dwa udane albumy "Calling the Earth to Witness" i "Where Stories End". Ci, którzy doceniają progresywny nurt o metalicznym brzmieniu powinni dla swojego użytku odkryć piękno ich muzyki. Gorąco do tego zachęcam. Wcześniej jednak zapraszam do rozmowy z wokalistą tegoż bandu Henrikiem Bath'em.

HMP: Wasz album "Calling the Earth to Witness" pojawił się dla mnie z nikąd i zaskoczył mnie zupełnie. Przeoczyłem jego zapowiedzi, nikt ze znajomych nie mówił mi o waszym zespole. Czy to moja nieuwaga, czy też przemyślane działanie, a może tak po prostu wyszło?

Henrik Bath: Cóż, wydaje mi się, że głównym tego powodem był fakt, że jesteśmy nowym zespołem i z racji tego nie mieliśmy takiej promocji, jak kapela, która już od jakiegoś czasu istnieje na rynku muzycznym. Ja jednak czuję, że poświęcono nam dość dużo uwagi w internecie i wśród różnych środowisk.

Opisując płyty z nurtu progresywnego metalu, dziennikarze muzyczni głównie powołują się na Dream Theater i Queensryche, świadczy to o schemacie w jaki wpadł progresywny metal. Czy tworząc i grając taką muzykę macie podobne odczucie?

Oczywiście, że zawsze będą ludzie, którzy będą odnosić się do tych kapel, bo one były pierwszymi naprawdę dużymi zespołami w tym gatunku. Ja czuję jednak, że ta muzyka bardzo się rozwinęła od tego czasu i jest w tej chwili masa muzyki, która pasuje do określenia „progresywny metal”. I nie mogę powiedzieć, abym miał w jakiś sposób z tym problem. W ogóle się nad tym nie zastanawiam, kiedy piszę, czy gram muzykę, piękno tego gatunku polega na tym, że możesz pisać, co ci się tylko podoba.

Czy możecie wymienić jakie cechy wspólne ma wasza muzyka z innymi kapelami progresywnymi, np. wasza wytwórnia porównuje was do Symphony X, Dream Theater i Evergrey. A jakie elementy to wasza inwencja?

Głównymi cechami wspólnymi są, jak mi się wydaje, długości utworów – długie kawałki zawsze były typowe dla tego rodzaju muzyki, nawet jeśli na naszym nowym albumie staraliśmy się je trochę skrócić. Kolejna rzecz to nieparzyste oznaczenia taktów, myślę, że wszyscy trochę ich mamy. Wszyscy używamy klawiszy w naszej muzyce, myślę, że my nawet używamy ich dużo więcej, aby w ten sposób przybliżyć czucie muzyki, coś co uważam za bardzo ważne. Wszyscy jesteśmy melodyjni, możliwe, że my troszkę bardziej niż wspomniane kapele, ale sądzę, że to jest akurat jedna z naszych największych zalet. Dużo pracujemy z melodiami, to jest główny aspekt w tworzeniu utworów. Jeśli nie byłoby melodii, nie pozostałoby zbyt wiele do słuchania, nieprawdaż? I uważam, że to bardzo ważne, kiedy słuchasz utworu i coś czujesz. To może być cokolwiek i będzie się różnić w zależności od tego, kim jesteś. Ale nie mogę powiedzieć, że są w naszej muzyce elementy, które są tylko i wyłącznie naszą inwencją. Nie sądzę, że można jeszcze dziś wymyślić coś kompletnie nowego. Wszystko zostało już zrobione, jedyne, co możesz zrobić to zrobić to inaczej i lepiej.

To, co mnie urzekło w "Calling the Earth to Witness" to melodyjność, która moim zdaniem wypływa z albumu Dream Theater, "Images And Words". Rzadko się zdarza, aby jakiś zespół poszedł tą drogą, nawet sam Dream Theater później jej unikał. Czemu wy wybraliście "jaśniejszą" stronę mocy?

Jak już powiedziałem, dla mnie dobra melodia jest bardzo ważna. Sama wspaniała muzyka nie jest wystarczająca. Być może dlatego, że słucham dużo innych gatunków muzyki, nawet popularnych kawałków z radia, gdzie najważniejszą sprawą jest melodyjna linia wokalna. Ale oczywiście lubię też różnorodność, nie mówię, że muzyka musi być cały czas melodyjna i nie jest też tak, że my wybraliśmy sobie, jak nasza muzyka powinna brzmieć. Piszemy to, co nam się podoba, a jeśli spodoba się również innym ludziom – to wspaniale.

"Calling the Earth to Witness" oceniam bardzo dobrze, czy inni dziennikarze oceniali ten album podobnie? 

Otrzymaliśmy wiele świetnych recenzji naszego debiutu, dużo więcej, niż mogliśmy sobie wymarzyć. Więc – tak, absolutnie, było ich dużo i było to dla nas bardzo ważne, bo dało nam poczucie, że jeśli nadal będziemy pracować to mamy szansę na zaistnienie w tej dżungli metalowych kapel.

"Where Stories End" to kontynuacja waszej koncepcji muzycznej, gdzie melodia równoważy się z mocą. Trudno osiągnąć takie muzyczne status quo?

Właściwie nie mogę powiedzieć, że było to trudne. Oczywiście, czuliśmy presję, aby nagrać płytę przynajmniej tak dobrą, jak jej poprzedniczka, ale nie można myśleć w ten sposób. Zrobiliśmy to tak, jak mogliśmy najlepiej w tym momencie. Więc po prostu napisaliśmy muzykę w sposób, w jaki zawsze to czyniliśmy i myślę, że stworzyliśmy świetny drugi album.

Ciągle zachwycacie wieloma ciekawymi pomysłami. Czy w wasza wyobraźnia jest nieograniczona i zawsze będziecie w stanie zainteresować swoich fanów?

(Śmiech) Gdybym mógł odpowiedzieć na to pytanie, to nigdy już nie musiałbym się tym martwić. Nie, ale mam nadzieję, że zawsze będziemy w stanie stworzyć coś innowacyjnego i nasze kolejne albumy będą różnorodne. Na pewno pomocne jest to, że trzech z nas pisze muzykę, bo w ten sposób możemy połączyć wszystkie pomysły, a zawsze znajdzie się ktoś, kto wpadnie na coś dobrego.

Jak dla mnie jesteś niesamowitym klejnotem w Darkwater. Nie daj Boże, jakby coś się wydarzyło, to bez ciebie ciężko byłoby kapeli odzyskać obecny status.

Myślę, że ktoś inny powinien odpowiedzieć na to pytanie, ale dziękuję! Każdy w zespole wnosi swój unikalny talent muzyczny i nie bylibyśmy tą samą kapelą, jeśli ja, czy ktoś inny zostałby zastąpiony przez drugą osobę. Szczęśliwie dla nas, to się nie stanie.

Nowym basistą jest Simon Andersson, który współpracował z Pain Of Salvation. Dobry z niego kompan? Dużo dobrego wniósł do zespołu?

Simon wpasował się bardzo dobrze i to było coś, co poczuliśmy już za pierwszym razem, kiedy go spotkaliśmy. On ma ten sam zwariowany humor, co reszta z nas i zdecydowanie wniósł trochę świeżej energii do zespołu. Samo granie z tak świetnym basistą sprawia, że chcemy podwyższać ciągle poziom naszych umiejętności. Na razie nie miał jeszcze okazji, by podzielić się swoimi pomysłami, ponieważ kiedy sprowadziliśmy go do zespołu, cały materiał był już napisany… ale oczywiście, dodał swoje trzy grosze do każdego z utworów. Myślę, że to bardzo ważne, aby każdy z członków zespołu coś od siebie dorzucił, oczywiście w pewnych granicach. Musi to pasować do całości muzyki, czy danego utworu.

Bardzo trudno wypromować zespół grający progresywny metal. To bardzo niszowy nurt. Wydaje się, że tylko Dream Theater korzysta w pełni z "dobrodziejstw" bycia gwiazdą rocka. Jak wy dajecie sobie radę z tym problemem?

To niestety prawda. Jest tylko kilka zespołów, którym udało się zostać “sławnym” w tym gatunku i wiem, dlaczego. Myślę, że ta muzyka nie jest zbyt łatwa w odbiorze dla większości ludzi i potrzeba dużo czasu, aby ją naprawdę polubić. Wielu ludzi tego czasu po prostu nie ma. Ale jeśli już poświęcili jej czas, odkryli, że jest w niej inny wymiar. Gdyby chodziło mi o pieniądze, wybrałbym inny styl albo inny gatunek muzyki, ale wtedy nie kochałbym tego, co bym robił. Więc wierzę, że większości ludzi, którzy grają tą muzykę chodzi właśnie o nią samą, a nie o pieniądze. Ale, tak jak mówisz, to czasem problem, kiedy nie można poświęcić muzyce tyle czasu, ile się chce tylko dlatego, że musisz codzienne chodzić do normalnej pracy.

Współpracujecie z małą wytwórnią Ulterium Records. Czy na tę chwile jesteście zadowoleni z ich wsparcia?

Absolutnie. Zdecydowaliśmy się kontynuować z nimi współpracę przy nagrywaniu naszego drugiego albumu, bo jesteśmy naprawdę zadowoleni z roboty, jaką wykonali przy naszym debiucie. Nie jestem w stanie wyrazić, jakie to satysfakcjonujące, kiedy mogę podnieść słuchawkę i omówić wszystkie sprawy i problemy, jakie się pojawiają. To jest coś, czego nie uzyskasz podczas współpracy z wielką wytwórnią.

Możecie zdradzić, jakiego rzędu są nakłady waszych płyt?

Tak naprawdę to nie mogę, bo nie mam bladego pojęcia. Jedyne, co wiem, to że wyprodukują kolejne kopie albumu, kiedy już wszystkie poprzednie się sprzedadzą. Tak samo wyglądała sytuacja z naszym debiutem, więc w ogóle nie martwię się o to, że ktoś nie będzie mógł dostać naszego albumu.

Czy na następny album Darkwater będziemy też czekać trzy lata?

Mam nadzieję, że nie. Tak długa przerwa między wydaniem naszego drugiego albumu i debiutu była spowodowana tym, że niektórzy z nas byli zaangażowani w inne projekty, które musiały zostać zakończone, ale już teraz skupiamy się tylko na Darkwater.

Pierwszy i drugi album nagraliście w Studio Underground, czy to miejsce ma jakiś specyficzny klimat, ze pracujecie właśnie tam? 

Właściwie to nie nagraliśmy niczego w Studio Underground, a jedynie zrobiliśmy miksy naszego pierwszego albumu. Ten drugi album został zmiksowany przez Fredrika Nordstroma i Henrika Udd w Studio Fredman. Nagrywanie miało miejsce w różnych studiach, w zależności od tego, co nagrywaliśmy. Dla mnie to bardzo ważne, aby czuć się w studiu, jak u siebie w domu, by nie czuć żadnej presji związanej z limitem czasu, czy ceną studia. Dlatego też decydujemy się używać naszego studia tak często, jak tylko możliwe.

Mam wrażenie, że niewiele koncertujecie. Jednak wzięliście niedawno udział w koncertach ProgPower, dla wielu progresywnych kapel to największe marzenie. Wam się spełniło...

To prawda, nie koncertowaliśmy zbyt wiele, ale to jest coś, co będziemy próbowali zmienić. Wcześniej nie mieliśmy na to czasu z powodu zaangażowania w inne projekty, ale teraz, kiedy koncentrujemy się na Darkwater będziemy grać częściej. Granie na ProgPower w Europie było wspaniałym doświadczeniem, może to nie największy festiwal, ale dobrze zorganizowany i z dużą ilością entuzjastycznych ludzi. Niestety, mieliśmy problemy z wizami na ProgPower w Rosji, więc tam mamy nadzieję dotrzeć następnym razem. Ale, tak jak mówisz, te festiwale są miejscem, gdzie każda kapela prog-metalowa chce zagrać i jesteśmy bardzo wdzięczni, że nas tam chcieli.

Przed wami jeszcze jedna edycja Prog Power, w Stanach. Będziecie się starać, aby tam zagrać?

Oczywiście, byłoby świetnie, ale zobaczymy jeszcze, co się wydarzy. Jeśli nie tym razem, to może następnym.

W Stanach już jednak graliście...

Tak, graliśmy na Bay Area Rock Festival w San Francisco, razem z Liquid Tension Experiment, Jeff Scott Soto, czy Sun Caged i to było niesamowite. Znalezienie się na tej samej scenie, co panowie z Dream Theater było oczywiście dla nas wszystkich marzeniem, a ja byłem fanem Jaffa jeszcze kiedy śpiewał z Yngwie Malmsteen’em. Zatem to był dla nas wspaniały czas.

Waszym alter ego jest melodyjny power metalowy Harmony. Nie macie przez to muzycznej paranoi, rozdwojenia jaźni?

Właściwie to Harmony jest projektem Markusa i Tobiasa, tak więc ja i Magnus tylko pomogliśmy im w pracy nad albumami i podczas występów na żywo. Ale myślę, że fajnie jest mieć możliwość grania innej odmiany metalu.

Jak w ogóle planujecie poczynania dla obydwu kapel? Pół roku pracujecie dla Darkwater, a drugą połowę dla Harmony?

Na chwilę obecną skupiamy całą naszą energię na Darkwater. Zauważyliśmy, że było nam bardzo ciężko pracować w taki sposób, by dawać z siebie 100% w obu grupach naraz. Zobaczymy, co się stanie z Harmony i kiedy następny album ujrzy światło dzienne. To już zależy od Markusa i Tobiasa.

Niektórzy z was angażują się w jeszcze inne projekty, a najbardziej obciążony jest gitarzysta Markus Sigfridsson. Macie tyle wolnego czasu? Pochodzicie z bogatych rodzin i możecie pozwolić sobie na spełnianie wszelkich swoich zachcianek?

(Śmiech) Gdyby tylko tak było. Nie, to wszystko kwestia kompromisów. Poza tym, jak wcześniej zauważyłeś, przerwy między naszymi albumami są dość duże. Wszyscy musimy normalnie chodzić co dzień do pracy, nie udało nam się jeszcze zarobić na muzyce wystarczającej ilości pieniędzy. Ale nie wiadomo, co się jeszcze wydarzy, być może któregoś dnia zarobimy miliony na graniu progresywnego metalu…

Od sukcesu na międzynarodowej scenie polskiego Riversade powstaje w Polsce coraz więcej kapel parających się graniem progresywnego rocka i metalu. Może znacie jakieś polskie kapele?

Będąc szczerym, Riverside jest jedynym zespołem z Polski, jaki znam, ale też nie śledzę tak bardzo muzycznej sceny i tego, co się na niej dzieje. To wspaniale jednak, że Polacy otworzyli swoje oczy na ten rodzaj muzyki. Nawet wiedząc, że już od jakiegoś czasu ten gatunek ma się dobrze w Polsce, miło słyszeć, że powstają ciągle nowe kapele.

Na koniec zdradź, co zamierzacie robić w najbliższym czasie

Odbywamy dużo prób w związku z nadchodzącymi koncertami i postaramy się zagrać tyle koncertów, ile tylko będziemy mogli. Mamy też nadzieję spotkać tylu fanów ile tylko będzie możliwe.

 

Michał Mazur

Tłumaczenie: Mikołaj „Blackie” Mucha

rightslider_002.png rightslider_004.png rightslider_005.png rightslider_001.png rightslider_003.png

Goście

5040578
DzisiajDzisiaj251
WczorajWczoraj4387
Ten tydzieńTen tydzień16001
Ten miesiącTen miesiąc44229
WszystkieWszystkie5040578
3.149.243.32